Na początek zaznaczam, że to nie jest żaden primaaprilisowy wpis. Słowo. Jakiś czas temu, zima, postanowiłam znaleźć sobie taką formę ruchu, która by mi pasowała. Do tego, musi pasować Młodemu, bo jemu też przyda się więcej sportu niż bieganie po ekranie za pomocą myszy ;) Wymyśliłam jazdę konną. Młody jeździł dziecięciem będąc, nie mam pojęcia ile mu z tego zostało. Co prawda, jest to jak jazda na rowerze - człowiek uczy się raz na całe życie, bo ciało potem pamięta - ale jak się urosło prawie drugie tyle ile się miało, to nie wiadomo jak to będzie. Tak na marginesie, to wczoraj w szkole robili bilans i nareszcie fachowo zmierzyli mi dziecko. Młody mierzy 191,5 cm i jest z tego szalenie zadowolony. Ja też, tylko żeby jeszcze nasz przemysł odzieżowy przyjął do wiadomości, że nowe pokolenie jest wysokie, to byłoby ekstra. Zwłaszcza, że Młody to szczuplak i nie może iść w XLki, bo strasznie na nim wiszą. Wracając do koni - jeździłam konno kiedyś, kiedyś, strasznie dawno ...