Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2009

deszcz

Pada. Chmury ciągną brzuchy niemalże po koronach drzew. Koty, nagle zgodne, okupują gromadnie największe łóżko w domu, chowając łapy w mufkę, a nosy nakrywając ogonami. Pogłaskane uchylają półprzytomne oczy, zwiewają rozdzierająco i odpływają w senny niebyt nie przepraszając nawet za taki brak uprzejmości. Dziś kawę, morze kawy, serwuję sobie nieomal dożylnie. I tylko drzewa, kwiaty i trawa - coraz zieleńsze i zieleńsze z każdą kroplą - chłoną deszcz i rosną, rosną, rosną...

prezent na Dzień Matki

Haft-prezent dla mamy skończony. Oprawiony czeka na oddanie, prawdopodobnie jutro, bo w Dzień Matki nie mam możliwości pojechać do niej (uroki niemieszkania w jednym mieście). Oby sie spodobał... Tak się prezentuje sam haft: a tak w całości, z ramką: Tak na marginesie, to haftowanie metaliczna nicią nie przypadło mi zbytnio do gustu. Efekt owszem, świetny, ale nić niewdzięczna w pracy.

majowy bez

Koło warsztatu mojej babci rósł krzak bzu. Wyglądał zza nożyc do cięcia metalu i zadaszenia ze stalą, wciśnięty tuż koło wielkiej papierówki. Wysoki, pokazywał swoje fioletowe kwiaty słońcu nie dbając zupełnie o ludzi. Co rok w maju odbywała się wielka akcja zrywania bzu. Po dłuższych spekulacjach jak dosięgnąć kwiatów, rozważaniach, czy może je zostawić w spokoju, babunia, główny autorytet, stwierdzała: "Trzeba je ściąć, bo przestanie kwitnąć." To przesądzało sprawę. Organizowano długą drabinę, ostrzono sekator i wysyłano na górę najlżejszego ucznia. Chłopak chybotał się na drabinie, chodził niepewnie po zadaszeniu i pod dyktando ścinał pęki bzu. Tego dnia każdy z warsztatu wracał do domu z ogromnym bukietem bzu. U babuni stawiany był na stole w dużym kryształowym wazonie, przez którego szlify słońce rozsypywało tęczowe plamki na obrusie. Pachniał w całym mieszkaniu, a ja zawzięcie szukałam w kiściach kwiatka o pięciu płatkach - znalezienie go gwarantowało szczęście i pow

drzemka wśród ścinków

- Co robisz? - Haker miałknął pytająco. Stałam tonąc w papierowych ścinkach, z nożykiem w ręku i obcinałam właśnie duży rysunek. Za mną chodził ploter wypluwając z siebie długą wstęgę następnego wydruku. Pochyliłam się i pogłaskałam kota. - Mrruu... - Rozejrzał się. - Te ścinki to dla mnie? - Zadał retoryczne pytanie ładując się w sam środek. Zaszumiało. Po momencie było już widać tylko koniec kociego ogona i zapadła cisza. Maszyna za mną wypluła wydruk i zaczęła następny. Chwyciłam rysunek, ułożyłam na stole i obcięłam krawędzie. Ścinki upadły na górę z kocim ogonem. W tym momencie papierzyska ożyły, z ich głębi wystrzeliły pazurzaste łapy młócąc wszystko dookoła i robiąc masę hałasu. "Ani chybi Zeugl" - pomyślałam. Ucichło. Spomiędzy papierów zerka na mnie łobuzerskie oko. Zanurzam rękę w ścinki i drapię kocura między uszami - wstaje natychmiast, uśmiechnięty, z nastroszonymi wąsami. - Wystraszyłem cię, prawda? - Okropnie. - zapewniam go z powagą w głosie.

wyróżnieniem wyróżniona

Wczoraj wieczorem zostałam wyróżniona przez maga-marę z Tygla nagrodą Kreativ Blogger . Jest mi szalenie miło i czuję się zaszczycona i wyjątkowo wyróżniona - bardzo Ci dziękuję, maga-maro. Zasady przyznawania wyróżnienia Kreativ Blogger: Po otrzymaniu nagrody na swoim blogu umieszczamy logo Kreativ Blogger oraz informujemy, kto przyznał wyróżnienie. Nominujemy 7 blogów lub więcej do nagrody i podajemy link do każdego z nich. Informujemy wyróżnionego o nominacji w komentarzach na jego blogu. Nagrodę Kreativ Blogger przyznaję: Porcelance z Porcelanka's Blog za bodźce do poważnych przemyśleń Lemurce z Lemurii za ciepło AdzeB z Romantycznej Galerii za dowcip i piękne przedmioty Bei z Mojej Kuchni za dzielenie się wiedzą o żywności i pyszne przepisy dorotus76 z Moje wypieki za doskonałe przepisy na wszelkie słodkości :)

ślimakobranie

Odrobina deszczu, która spadła wczoraj, ożywiła hordy ślimaków. Wielkie winniczki i małe gajowe z eleganckim paskiem wzdłuż muszli miotają się po ogrodzie jak szalone żrąc wszystko co im wpadnie w mordki, a resztę pokrywając lepkim śluzem. Spora grupa miłośników środków odurzających rozsiadła się na ciemierniku i rządziła ostrą imprezkę. Z trującego, jak by nie było, ciemiernika pozostało kilka liści i nadgryzione pędy kwiatowe. Druga grupa naćpała się młodego tojadu i kołysze się teraz na muszlach zanosząc się głupawym śmiechem. Jako, że mam bardzo silne opory co do stosowania wszelkiego rodzaju trucizn, od pułapek z piwem począwszy a na chemii skończywszy, skazana jestem na manualne metody walki ze ślimaczą inwazją. Co rano biorę starą doniczkę i robię obchód zbierając do niej każdego zauważonego ślimaka. Potem wynoszę je na drugą stronę drogi, na kępę zielonych chwastów. Droga jest z szorstkich betonowych płyt i piasku, więc mają małą szansę wrócić. I tak co rano, chyba ze panują d

babka piaskowa

Puszysta, sypka, prawdziwa babka piaskowa. Doskonała z filiżanką herbaty, zgodzi się też z kawą czy szklanką mleka. I bardzo szybka w wykonaniu. składniki : 1 kostka (250g) margaryny ( u mnie Kasia) 2 całe jajka 1 szklanka cukru 1 cukier waniliowy 1 szklanka mąki tortowej 1 szklanka mąki ziemniaczanej 2 łyżeczki proszku do pieczenia. wykonanie : Piekarnik nagrzać do temperatury 150 stopni. Średniej wielkości keksówkę ( mnie 25 x 10 x 12) wysmarować tłuszczem i wysypać bułką tartą. Margarynę rozpuścić w garnku, dodać cukier i cukier waniliowy. Zdjąć z ognia. Dodać obie mąki i proszek do pieczenia, a także całe jajka. Wymieszać na gładką masę. Wlać do formy i wstawić do piekarnika. Piec około 45 minut, do suchego patyczka. Pod koniec pieczenia można przykryć folia aluminiową, jeśli rumieniłoby się zbyt mocno. Smacznego :)

osiołek i stół

Jest wprost nieprzyzwoicie ciepło i słonecznie. Zaczynam czuć się jakbym była na południu Francji, gdzie ponoć każdy ranek wita człowieka czystym lazurem nieba. Niepokoi mnie to. To nie "po naszemu". Po "naszemu" każdy dzień jest inny. Poza tym, podskórnie obawiam się, że całe słońce wyświeci się teraz, a na lato nic nie zostanie ;) Ot, zabobon... Mam krótką przerwę w dłuższym maratonie pracy i nie wiem jak wykorzystać wolne dni. Miotam się pomiędzy różnymi rzeczami: słońce woła do ogrodu, prasowanie do deski, a robótka przypomina głośno, że Dzień Matki już w maju. W ogrodzie czeka na mnie stos badyli do spalenia - ostatnie ognisko_w_taczce w tej wiosny. A ja nie mogę się zdecydować co najpierw -normalnie jak ten osiołek nad żłobami... Ale jedną skończoną robotą mogę się pochwalić - wyszorowałam wreszcie wszystkie ogrodowe krzesła. Polewanie zimną wodą z węża, brodzenie w mokrej trawie i szorowanie surowych desek to całkiem duża frajda. A stół szoruje się jak pok