Przychodzi, przetrząsa doniczki, zabiera orzechy i wcale się nie boi ;)
sobota, 5 czerwca 2021
wtorek, 18 maja 2021
trawa rośnie, tulipany kwitną - słowem: "Wiosna!"
Ruszyła!
Przedwczoraj przyszła burza, a po niej okazało się, że posiana trawa ruszyła!
Bardzo się ucieszyłam, bo przez ostatnie dwa tygodnie zaglądałam do niej, podlewałam, żeby miała wilgotno i zastanawiałam się, czy nasiona były w porządku, bo nic się nie działo. Leżały i nic. A tu po burzy, hyc, hyc i pierwsze zielone piórka pojawiły się jak za sprawą magii ;)
Wiem, że taki obrazek jest fascynujący tylko dla mnie :D więc w ramach rekompensaty podzielę się fotkami tulipanów, które w tym sezonie rozszalały się w moim ogródku ;)
niedziela, 2 maja 2021
A na początku maja...
Jest coś magicznego w okrągłych datach, więc pierwszego maja rozpoczęłam tegoroczny sezon rowerowy i posiałam trawę w ogródku.
Na wypad rowerowy pozwoliła względna pogoda - słonecznie chociaż zimno, maks 8 stopni. Zresztą ta sama pogoda pozwoliła w końcu obsiać przygotowane spłachetki ziemi w ogródku.
Koncepcja zmiany kształtu trawnika wykiełkowała w zeszłym roku pod koniec lata. Zapoczątkowane wtedy przesadzanie bylin znalazło swój finał obecnej wiosny - kilka ciepłych dni w marcu i kwietniu wystarczyło aby przesunąć wiosenne cebulowe bez szkody dla ich kwiatów i uzupełnić ziemię w miejscu przyszłego trawnika. Jeśli posiane dziś nasiona zamienią się w zielona mgiełkę wschodzących ździebeł to będę mogła uznać, że projekt TRAWNIK odniósł sukces.
Na rowerowym liczniku nakręciłam 9 kilometrów - akurat tyle, by nie mieć następnego dnia zakwasów, chociaż to jeszcze nic pewnego.
Na drutach letnia bluzka z mieszanki bawełny i wiskozy w kolorze petrol. Po zrobieniu dwóch rękawów wykończonych przyjemnym motywem listków miłorzębu, czeka mnie niekończące się morze prawych oczek. Narazie nie narzekam dziergając na ślepo przy telewizji i mam już 15 cm tułowia.
--------
To powyżej dotyczy dnia wczorajszego. Dziś pada, więc z roweru nici, ale za to świetnie się ułożyło jeśli chodzi o świeżo posianą trawę.
Całe przedpołudnia prasowałam - świetne zajęcie na deszczowy dzień - a na obiad była lazania. Teraz kawa i czas na wbicie kolejnego levelu.
niedziela, 28 marca 2021
Hakerek - raport zdrowotny
Powoli i z uporem trwamy. Znaczy Haker i my. Trzymamy się. Właściwie to wcale nie jest źle, a raczej jest dobrze.
Hakuś dalej co drugi dzień dostaje predicorton, a do tego od trzech miesięcy dwa razy dziennie pronefrę na wspomożenie pracy nerek. No i cotygodniowe kroplówki podskórne. W rezultacie po półrocznym leczeniu wyniki ma prawie w normie, znaczy nerki są zdecydowanie odciążone i leczenie-wspomaganie dale bardzo dobre rezultaty.
Z podawaniem pronerfy było śmiesznie. Pani Wet uprzedzała, że większość zwierzaków nie znosi smaku tego leku do tego stopnia, że wymiotują, więc żeby podawać ostrożnie i najlepiej z jakąś "zagryzką". Lek jest płynny, podaje się go do pyszczka rodzajem strzykawki (oczywiście bez igły).
Przygotowałam lek, przekąski pod ręką, pogłaskałam kota z wyprzedzającym współczuciem i pstryk! Haker połknął i natychmiast zainteresował się "strzykawką", która skrupulatnie wylizał. Hmm... następną dawkę podałam w małej miseczce - została wylizana do czysta szybko i z mruczenie. O rany! Co za kot! Steryd jedzony jak kocie przekąski, a teraz to! Ekstra.
Pani Wet zdziwiona, ale zadowolona, ja szczęśliwa, słowem, jest super.
No było super do skończenia butelki. Nowe butelka leku - lek jest błee... Niby to samo lekarstwo, ten sam producent, ale Haker stwierdził, że niedobre.
W rezultacie podajemy "strzykawką", ale bez histerii - żadnego szarpania, żadnych zagryzek, żadnego wymiotowania. Ot, przestało smakować atrakcyjnie i tyle.
Sumując, leczenie jest dobrane optymalnie, Hakerek czuje się całkiem dobrze i to jest bardzo dobra wiadomość, czyż nie? :)
wtorek, 26 stycznia 2021
styczniowe czapki - wydziergane
W styczniu wydziergałam dwie czapki.
Pierwsza, o wdzięcznej nazwie Diana, z malabrigo arroyo, cudownie kolorowa (kolor 886 Diana), dosłownie każde oczko jest w innym kolorze. Jak to malabrigo, włóczka jest cudnie miękka, sprężysta i lekka.
Czapka na drutach 3.5 robiona prostym wzorem, ściągaczem, najpierw 1x1 dalej 3x3. Jako że lubię mieć ciepło w uszy, a nie lubię jak brzeg czapki jest "sznurkowaty" - co mi się często zdarza nawet przy luźnym nabieraniu oczek - brzeg robię podwójny, ale nie na zasadzie wywijania. Nabieram oczka na łańcuszek z innej włóczki, robię tyle ściągacza aby po złożeniu było 6-7 cm, potem wypruwam łańcuszek nabierając oczka na dodatkowy drut i w kolejnym okrążeniu przerabiam je parami z oczkami z głównego drutu. W rezultacie mam podwójną warstwę na uszach i nie walczę ze "sznurkiem" ;)
Czapka dostała futrzany pompon - śliczny :D
Druga, Kaczeńcowa, została zrobiona jest do kompletu z Kaczeńcową chustą. Użyłam tej samej żółtej włóczki, tylko podwójnie, i malabrigo rios w kolorze 412 Teal Feather.
Robiona w taki sam sposób, ściągacz dwukolorowy "w pionie", a reszta czapki wzorem takim jak chusta. Pasują do siebie. Jest ciepła i ją noszę :)
Warto zaznaczyć, że jest to mój pierwszy komplet - czapka + chusta (szalik) - do tej pory jakoś nie mogłam się zgrać z tymi elementami :) Zwykle robiłam chustę/szalik, a o czapce zapominałam, a potem nie było już włóczki.
Teraz mam komplet! :)