Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2010

fiolety i róże

floks, tawułka chińska, tawuła drobna ‘Anthony Waterer'

z dziennika podróży - dzień wileński

Wilno. Kiedy dziś próbuję przypomnieć sobie coś z tego wyjazdu, w głowie mam tylko strzępki i migawki. Pół dni to mało na tak duże miasto, mało, by poczuć jego atmosferę i zapragnąć poznać je lepiej. Pierwszy duży obiektem na jaki spotkaliśmy była katedra p.w. Św. Stanisława. Duzy obiekt o kremowo białych ścianach z portykiem potężnych kolumn od frontu. ktoś pomiędzy kolumnami portyku Portyk posiada bardzo ładne sklepienie beczkowe, ozdobione kasetonami z rozetami. Jedna z kaplic katedry, na prawo od głównego ołtarza, to kaplica Jagiellonów. Zwieńczona jasną kopułą jest miejscem pochówku króla Aleksandra, królowych Elżbiety Habsburżanki i Barbary Radziwiłówny, oraz serca Władysława IV Wazy. Dalej szliśmy ulicami Wilna ku Staremu Miastu. ulica vis a vis katedry Św. Stanisława uliczka prowadząca na Starówkę jedna z uliczek Starówki wąziutka boczna uliczka młody człowiek rysujący z natury Widziałam także dom, z którego wyjechał Adam Mickiewicz na zesłanie na Syberię. Upamiętniająca to wy

konfitura malinowa z miodem i cytryną

Malinowe konfitury to poezja. Malinowe konfitury z miodem i cytryną są poezja poezji. Głęboki smak malin, w którym cukrowa słodycz jest złamana miodową nutą, a całość zrównoważy sok z cytryny i delikatny zapach cytrynowej skórki. Zapraszam. Konfitura malinowa z miodem i cytryną składniki (na 4 słoiczki po 300 ml): 1 kg malin (po przebraniu) 75 dkg cukru 25 dkg miodu lipowego 1 cytryna 3/4 litra wody wykonanie : Maliny przebrać. Wodę zagotować. Do garnka z grubym dnem wsypać cukier i wlać wrzącą wodę. Zagotować syrop. Kiedy syrop się gotuje wsypać powoli maliny, tak, by nie przerwać wrzenia. Zmniejszyć ogien pod grankiem i gotować powolutku całość ok 0,5 godziny. W czasie gotowania nie mieszać, tylko potrząsać garnkiem. Szumowiny zbierać. Po pół godzinie zdjęć z ognia i zostawić do następnego dnia. Na drugi dzień znów smażyć powoli około godziny. Zdjąć z ognia i zostawić do następnego dnia. Na trzeci dzień rozgrzać całość na wolnym ogniu uważając, by nie przypalić. Cytrynę wyszorować p

z dziennika podróży - Ostra Brama i Niemen

Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie; Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem, (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu Iść za wrócone życie podziękować Bogu), Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono. Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych; Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała, A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą. A.Mickiewicz "Pan Tadeus

ranek na balkonie

Rankiem, na balkonie, glicynia otrząsa kwiaty z kropli deszczu, a powój otwiera ciekawskie mordki. Zanim przyjdzie południe zwiną się i zwiędną, ale teraz chłoną każdy promyk słońca, każdą kroplę rosy i każdy powiew wietrzyka.

nad Białym w Chmielnie

Rano pięknie świeciło słońce i zachciało się nam pojechać nad jakąś wodę. Nie, żeby się zaraz w niej moczyć, ale żeby na niej popływać. Miało to być miejsce z dużą ilością dużych jezior, niezbyt daleko od domu, ale też miała być czysta woda i ryby do pooglądania. Wybór padł na Chmielno i jeziora wokół niego. Na miejscu znaleźliśmy niewielką przystań z wypożyczalnią sprzęty wodnego i, jako wygodniccy i mieszczuchy, wzięliśmy sobie rower wodny. Chłopaki pedałowali, a ja się wiozłam. No i rozbiłam zdjęcia. Co jakiś czas pytałam słodko: - Chcecie ciasteczko? - A jakie. - Z dżemikiem i bezą.. Rozlegało się coś pomiędzy jękiem pożądania a jękiem z powodu tuczących właściwości oferowanego wypieku. - To może śliweczkę...? - proponowałam spokojnie - Nie, daj ciastko, spalimy. Jak to człowiek uwielbia się oszukiwać. Z wody było widać: chmielnieńskie domy nad jeziorem i pana wędkarza na łódce w szuwarach. Pływały liście grążeli, a ich kwiaty i owocniki zdobiły wodę żółtymi i zielonymi trąbkami.

z dziennika podróży - Rospuda i Tobolinka

Rospuda. Enklawa przyrodnicza, ścisły rezerwat, o którą rok temu stoczono bój z urzędnikami. Rzeka i jej rozlewisko oraz bagna. Będąc w Augustowie wybrałam się na rejs do Doliny Rospudy by przynajmniej w niewielkim stopniu, obejrzeć to cudo przyrody. Muszę Wam powiedzieć, że jest co oglądać. Bogactwo roślin widać nawet w czasie krótkiego rejsu łodzią, intensywna zieleń wylewa się z brzegów i przewiesza nad brzegami. Chciałoby się wejść głębiej, obejrzeć wszystko, ale rozum mówi, że jak tak wolno byłoby wchodzić i oglądać, to nie byłoby żadnej enklawy, że może ona istnieć tylko wtedy, kiedy się jej nie ogląda, kiedy nie depczą jej ludzkie stopy. *** Rezerwat "Tobolinka" leży w okolicy wsi Wigańce i Giby, gdzieś na południe od jeziora Pomorze. To jeziorka schowane w lesie, otoczone podmokłym terenem zarośniętym bagnem, paprociami, jagodami i mchem. Szliśmy kręta ścieżką i najpierw mijaliśmy bagienną kałużę zasnutą kożuchem z glonów, prawdziwe leśne bajorko. Potem wyszliśmy nad

polska język - trudna język

Przy ladzie w cukierni stanęła kobieta z, określając na oko, dziesięcioletnią córką. - Tylko żebyś była zastanowiona jak przyjdzie na kupowanie - powiedziała zdecydowanie do małej. - Już jestem zastanowiona - odrzekła dziewczynka. - Będę chciała kawałka torta.

suwalszczyzna

W pierwszym tygodniu sierpnia byłam na Suwalszczyźnie, na samym końcu, gdzieś siedem kilometrów od litewskiej granicy. Pustawo tam, chaty niewielkie, ludzi niewiele, za to dużo jezior i przepastnych lasów. Były: tradycyjne chałupy przycupnięte wśród drzew, kot siedzący na schodkach, słoneczniki przy płotach, leśne dukty, jezioro Kunis i moczące się w nim łódki, oraz rzeczka o wdzięcznej nazwie Marycha, i moczące się w niej łódki. I było zdecydowanie fajnie. :)))