Niedawno, na blogu Brahdelt , przeczytałam ciekawy wpis o rysowaniu dla przyjemności. Przeczytałam i uznałam, że trafiła ze swoimi przemyśleniami wprost w dziesiątkę. Nie będę Wam powtarzać tego, co napisała, lepiej zajrzyjcie sobie sami -> tutaj . W każdym razie po przeczytaniu wszystkiego doszłam do wniosku, że jestem właśnie osoba, która dała się „zgasić” w swoich amatorskich zapędach do rysunku. Kiedyś próbowałam malować akwarelki i nawet prowadziłam osobnego bloga, gdzie je pokazywałam, ale zrezygnowałam „bo nigdy nie osiągnę mistrzostwa” ;) , a bloga zamknęłam. Farby leżą w szufladzie. Ogólnie lubię rysować, zawsze lubiłam. No to wzięłam gruby zeszyt z białymi kartkami, który kiedyś dostałam w prezencie - okładkę ma a’la skórzaną, w lawendowym kolorze i gumkę żeby go zamknąć - i ołówek, i zaczęłam. Na początek, jak to mówią, „pierwsze koty za płoty” więc zaczęłam od kota. Trudny jest. Ogród już łatwiejszy. Będę rysować to, co mi się podoba i co mi ...