Jadąc do Toskanii, tuż po lekturze "Przewodnika subiektywnego" spodziewałam się całych stad kotów. no, może nie stad, ale częstego widoku kotów wygrzewających się na murkach, siedzących w oknach i na schodkach. Rozczarowałam się. Albo koty się chowają w upał i dlatego ich nie widać, albo jest ich jakoś mało. W rezultacie spotkałam tylko trzy koty, wszystkie na terenie Fattori. Szylkretowa koteczka przychodziła do nas od pierwszego dnia, dokładnie w porze śniadania i kolacji (jakiś podgląd z kamery miała, czy co? ;) ) Była bardzo miła, ale jednocześnie szalenie czujna i byle szurnięcie nogą powodowało, że kot odskakiwał gotowy do ucieczki. Po pierwszym dni, kiedy dzieliliśmy się z nią ricottą kupowaliśmy jej kocie saszetki. *** Tego młodego, trójkolorowego kociaka spotkaliśmy tylko dwa razy - raz widziałam go, jak był na wczesnej kolacji u jakiejś rodziny mieszkającej w pobliżu basenu, a drugi raz w czasie wieczornego spaceru. Wyraźnie każdy z kotów miał swój rewir ...