Siedzę w ogrodzie.
Słońce świeci, nie jest ani za gorąco ani za zimno - wprost idealnie. Z przyjemnością kontempluję takie widoki:
No więc, jak już przytachałam sobie swoje turkusowe vaio razem z kłębem kabli ( lapek wchodzi w wiek średni i zdecydowanie woli być podłączony do stałego źródła zasilania, a nie do głupich baterii ;)), to pozostały już same przyjemności.
Oba koty porzuciły podkrzakowe kryjówki i obdarzyły mnie swoją uwaga. Uwaga Hakera była jak najbardziej interesowna, wyczuł bowiem uwodzicielski aromat wanilii i kokosa. Wskoczył na krzesło tuż obok mnie żeby nie uszło czasem mojej uwadze, że on też ma ochotę na coś dobrego. Chudy nie zniża się do jedzenia ciasta - jego pojawienie się miało charakter jak najbardziej towarzyski.
Opychaliśmy się więc z Hakerem boskim rabarbarowym crumble z kokosową kruszonką zrobionego według przepisu Bei. Cudowne, idealne połączenie kwaskowatości i słodyczy, miękkości owoców i chrupkości kruszonki. Do tego jeszcze ciepłe... mniam :D Co prawda Haker reflektował na samą kruszonkę, ale ja doceniłam pełnię smaków tego deseru - Beo, dziękuję :)
Do crumble duża filiżanka kawy.
Sroka wydziera się z drzewa drażniąc się z kotem sąsiadów, a z pobliskiego ogrodu dobiega krzyk pawi. Bo oni mają dwa pawie, śmieszne, łaciate, znaczy białe w kolorowe łaty. Wyglądają jakby ktoś pomalował je białą farbą, a potem wycierał jak popadło i rozmyślił się w połowie.
Na stole książka. Zachciało mi się jakiejś porządnej powieści, więc sięgnęłam po książkę, którą kiedyś kupiłam w księgarni językowej, a później nie miałam weny by się za nią zabrać - "The Rainbow" D.H.Lawrence'a. Do tego znajoma wyraziła opinię, że książka jest pisana dość trudnym językiem i że "nie będę miała z niej przyjemności tylko wieczne siedzenie w słowniku". Hmmm... Wtedy to mnie zniechęciło, może niepotrzebnie? W każdym razie doszłam do wniosku, że nigdzie się przecież nie spieszę i że nie muszę przeczytać tej książki w tydzień. No więc książka, ołówek, długopis, zeszyt na słówka i słownik w laptopie :D Jak przeczytam całość to się wam pochwalę (jak polegnę to nie będę się chwalić, bo i czym, za to będę liczyć na to, że zapomnicie iż miałam ją przeczytać ;) )
Kapryfolium kwitnie i pachnie słodko.
Słońce świeci, nie jest ani za gorąco ani za zimno - wprost idealnie. Z przyjemnością kontempluję takie widoki:
No więc, jak już przytachałam sobie swoje turkusowe vaio razem z kłębem kabli ( lapek wchodzi w wiek średni i zdecydowanie woli być podłączony do stałego źródła zasilania, a nie do głupich baterii ;)), to pozostały już same przyjemności.
Oba koty porzuciły podkrzakowe kryjówki i obdarzyły mnie swoją uwaga. Uwaga Hakera była jak najbardziej interesowna, wyczuł bowiem uwodzicielski aromat wanilii i kokosa. Wskoczył na krzesło tuż obok mnie żeby nie uszło czasem mojej uwadze, że on też ma ochotę na coś dobrego. Chudy nie zniża się do jedzenia ciasta - jego pojawienie się miało charakter jak najbardziej towarzyski.
Opychaliśmy się więc z Hakerem boskim rabarbarowym crumble z kokosową kruszonką zrobionego według przepisu Bei. Cudowne, idealne połączenie kwaskowatości i słodyczy, miękkości owoców i chrupkości kruszonki. Do tego jeszcze ciepłe... mniam :D Co prawda Haker reflektował na samą kruszonkę, ale ja doceniłam pełnię smaków tego deseru - Beo, dziękuję :)
Do crumble duża filiżanka kawy.
Sroka wydziera się z drzewa drażniąc się z kotem sąsiadów, a z pobliskiego ogrodu dobiega krzyk pawi. Bo oni mają dwa pawie, śmieszne, łaciate, znaczy białe w kolorowe łaty. Wyglądają jakby ktoś pomalował je białą farbą, a potem wycierał jak popadło i rozmyślił się w połowie.
Na stole książka. Zachciało mi się jakiejś porządnej powieści, więc sięgnęłam po książkę, którą kiedyś kupiłam w księgarni językowej, a później nie miałam weny by się za nią zabrać - "The Rainbow" D.H.Lawrence'a. Do tego znajoma wyraziła opinię, że książka jest pisana dość trudnym językiem i że "nie będę miała z niej przyjemności tylko wieczne siedzenie w słowniku". Hmmm... Wtedy to mnie zniechęciło, może niepotrzebnie? W każdym razie doszłam do wniosku, że nigdzie się przecież nie spieszę i że nie muszę przeczytać tej książki w tydzień. No więc książka, ołówek, długopis, zeszyt na słówka i słownik w laptopie :D Jak przeczytam całość to się wam pochwalę (jak polegnę to nie będę się chwalić, bo i czym, za to będę liczyć na to, że zapomnicie iż miałam ją przeczytać ;) )
Kapryfolium kwitnie i pachnie słodko.
Też uwielbiam takie ciepłe i pachnące popołudnia :)... Haker smakosz kruszonki? :D... Na pewno przeczytasz, jestem ciekawa, co napiszesz :)...
OdpowiedzUsuńHaker jest smakoszem większości produktów spożywczych. Wsuwa nawet chipsy cebulowe o ile dojdzie do wniosku, że odmówienie mogłoby zaszkodzić jego wizerunkowi lub ewentualnym kolejnym zaproszeniom kulinarnym ;)
UsuńNie, żeby się zaraz opychał, ale dwa trzy kawałeczki na ząb - czemu nie?
Cudownie! Pogody też zazdrościmy :)
OdpowiedzUsuńTeż się nią cieszymy, zwłaszcza, że nie ma dzikich upałów tylko tak akuracik jest.
UsuńPozdrawiamy,
wiewiórka i Koty :)
Pierwsza fota niezwykle magiczna :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńw moim ogrodzie zaobserwowałam sroczy trójkąt miłosny :) rywale skrzeczą i pojedynkują się od świtu.
OdpowiedzUsuńMajac taki ogrod i takie widoki, grzechem by bylo z nich nie korzystac! :)
OdpowiedzUsuńA przy okazji ciesze sie, ze rabarbarowy crumble umilil Ci ten piekny dzien :))
Pozdrawiam serdecznie (z - niestety - deszczowej dzis Lozanny...)