Miesiąc temu pojawiły się u nas w domu.
Sześciotygodniowe, malutkie i przestraszone. Ze stresu nie chciały jeść ani pić, chociaż podobno umiały już same jeść z miseczki. Wiadomo jednak, że gwałtowne zmiany powodują cofnięcie nawyków. Kupiłam mleko w proszku dla kociąt i małą strzykawkę, i pierwsze karmienie odbyło się za jej pomocą. Jadły chętnie, ufff... :)Potem powędrowały do kuwety i okazało się, że dokładnie wiedzą do czego służy - drugie "ufff..." :)
Na trzeci dzień jadły z miseczek i sypiałydo góry brzuszkami.
W międzyczasie była wizyta u weta zostały zbadane i odrobaczone - zdrowe, bez pcheł, dobrze zbudowane, same plusy.
Za to w domu trwała burza mózgów w sprawie imion, bo jak długo można mówić "Ten z Białym Brzuszkiem" i "Ten z Ciemnymi Łapkami".
Teraz mają 10 tygodni, są po pierwszym szczepieniu, biegają po całym domu, bawią się zawięcie, sypiają w szufladzie biurka, do której wchodzą z dołu od tyłu i którą to miejscówkę same odkryły. Przychodzą do nas przytulać się i mruczą przy byle dotknięciu.
A! Dostały też imiona. Przedstawiam Wam Zosię i Dymka :)
Zosia |
Dymek |
Wspaniała parka. Zosia figlarka tak z oczu je patrzy, za to Dymek trochę smutas albo myśliciel. Niech się dobrze chowają.
OdpowiedzUsuńKociaki prześliczne. Pod dobrą opieką bawią się i łobuzują. Mają szczęście, że trafiły na ciebie.
OdpowiedzUsuń