Dziś od rana wszędzie mówili o Tłustym Czwartku. W domu, wczoraj i przedwczoraj, też o tym mówili i nawet oznajmiali, że wolą jakieś "faworki" zamiast "pączków". Naradziliśmy się z Zośką i wyszło nam, że to musi być coś do jedzenia, bo inaczej nie byłoby tyle gadania, a skoro ludziom tak na tym zależy, to trzeba im pomóc, bo wiadomo, że bez naszej, znaczy kociej, pomocy to mało co się udaje. Najpierw przepis. Zosia zaczęła szukać, cierpliwie kartkując książka po książce. "- Poszukaj z prawej!" - poradziłem . Znalazła i mogliśmy przenieść się na stanowiska obserwacyjne, skąd doskonale widać było jak całą produkcję owych "faworków". Zośka ma oko jak sokół, nic jej nie umknie, więc nadzorowała również wycinanie jak i smażenie. Nie powiem, Ona bardzo się starała robić dokładnie według książki, którą jej znalazłyśmy, więc Zosia uwag nie miała. Poszło gładko, usmażone faworki ładnie pachniały i wyglądały też ładnie. Co prawda, nie mnie oceniać coś,...
Trafił mi się „dzień dla siebie”. Długi, bo zaczął się o 3 rano, ale wyjątkowy, bo mogłam robić tylko to, na co miałam ochotę. Przyznacie, że przy normalnym trybie życia rodzinnego, taki dzień to wyjątkowa gratka. Kluczowym elementem tego dnia była wizyta w małej restauracyjce w stylu japońskim i zafundowanie sobie na obiad miski ramenu. Jako, że nikt w rodzinie nie podziela mojego zainteresowania ramenem, więc był to idealny wybór na „dzień dla siebie”. Lokal nieduży, ale z fajną atmosferą i miłą obsługą. Z głośnika sączyła się spokojna muzyka, zza wysokiego baru dochodziły odgłosy pracującego kucharza, a na to wszystko nakładał się cichy i jednostajny szum ogromnego okapu, który w efekcie tworzył „biały szum” i dawał wrażenie ciszy. Dziwne, ale prawdziwe :) Siedziałam sobie na fajnej kanapie, przy oknie jak lubię, a nad głową miałam neonowy ramen i awocado. Zamówiłam ramen z kurczakiem. Ramen okazał się pyszny - miał w sobie soczyste kawałki grilowanego kurcz...