Przejdź do głównej zawartości

Śniadanie u Tiffany'ego, podwójnie


Jakiś czas temu wpadłam w księgarni na opowiadania Capote Truman'a. W zbiorku było "Śniadanie u Tiffany'ego", więc nie ulegało wątpliwości, że kupię tę książkę.
Byłam ciekawa. Ciekawa opowiadania, bo zarówno o nim, jak i o filmie z Audrey Hepburn, słyszałam, znam fotosy z tego filmu, ale jakoś nigdy nie miałam okazji go obejrzeć.

Opowiadanie przeczytałam jakieś pół roku temu. Czy się podobało? Owszem. Lubię nastrój opowiadań z tego okresu. Ameryka, ale jakaś spokojniejsza niż obecnie pokazywana, Nowy York już nie zasypiający nocą, ale jeszcze pusty wczesnym świtem.

Wczoraj trafiłam w sklepie na film "Śniadanie u Tiffany'ego".
Klasyka.
Kupiłam.
Obejrzałam. Wczoraj raz, dziś drugi raz i jeszcze pół, i pojedynczy fragment... Rany, nie na darmo został okrzyknięty klasyką gatunku. I pomyśleć, że straciłam tyle czasu nie znając go, ale jakie to szczęście, że już go znam.
Film, który na zakończenie wycisnął mi łzy z oczu, łzy wzruszenia i ciepły uśmiech na sam koniec.
A Audrey... cóż... już teraz rozumiem czemu uważana jest za ikonę. Epoki, kina, mody i stylu. Patrząc na nią widziałam w jej twarzy, w jej grze całą plejadę aktorek, które wstępując na scenę lata po niej, są (może mimowolnie, a może świadomie) drobnymi zwierciadełkami Audrey.
To aż niesamowite i nigdy bym w to nie uwierzyła, jakby ktoś mi o tym opowiadał. Nie liczę więc zbytnio, że mi uwierzycie, ale chociaż obejrzyjcie przy okazji "Śniadanie u Tiffany'ego" - nie śpiesząc się, najlepiej sami lub w towarzystwie dobrych przyjaciół.

Komentarze

  1. mam w mojej domowej filmotece ten film. obejrzałam kilka razy. Audrey jest (była) tylko jedna :D jest coś w niej niezwykłego, oczy, kruchość , subtelność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Moon River, zwłaszcza wersję instrumentalną (jeśli chcesz, podeślę ;)). Ale śpiew Audrey jest również uroczy :) Śniadanie u Tiffany'ego - klasyka, do której z przyjemnością się wraca :))) Audrey dodała Holly dużo życia i pewien charakterystyczny, subtelny i głębszy rys, który sprawia, że to film znacznie mocniej odcisnął się w mojej pamięci niż książka.:))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miło mi, że do mnie zaglądasz :) Bardzo mnie to cieszy, jak i każde kilka słów pozostawione przez Ciebie w komentarzach.
Życzę miłego dnia, pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie :)