Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2011

wakacje a konie

Już dawno nie pisałam o koniach i dziś stwierdziłam, że czas to nadrobić. Przez całe wakacje jeździłam trzy razy w tygodniu. Maneż i teren naprzemiennie, z lekką przewagą maneżu, bo wciąż masę muszę się nauczyć. W stajni przez całe wakacje odbywały się półkolonie, więc wszelkie jazdy w tygodniu były od piętnastej, a w weekendy przyjeżdżali przypadkowi ludzie na jazdy lub rodziny z dziećmi na oprowadzki. Po miesiącu, znaczy od początków sierpnia, konie zaczynały mieć dość kolonii, stawały się coraz bardziej drażliwe, kapryśne, narowiste. Zmęczenie psychiczne dawało się im we znaki, odpoczywały w czasie długich terenów, na które cieszyły się i one i instruktorzy. No i oczywiście jeźdźcy ;) W połowie sierpnia Sasza odbił sobie kłąb i dostał dziesięć dni urlopu. Bardzo mu się to przydało, kłąb się wyleczył a Dziadek odpoczął tak, że kiedy poszedł w teren na prowadzącego inne konie nie mogły za nim nadążyć. W sierpniu odbyły się dwa rajdy, ale w żadnym z nich nie mogłam wziąć udziału,

Londyn oglądany z góry

Dwukrotnie oglądałam Londyn z góry. Pierwszy raz zaraz po przejeździe, kiedy powędrowaliśmy do City of London by zwiedzić Katedrę Św. Pawła. Katedra jest tak wielka, że jej frontowa fasada nie chciała zmieścić się w całości w obiektywie mojego canonka. Część frontowej fasady katedry Św. Pawła Widok rozpościerający się z Kamiennej i, jeszcze wyższej, Złotej Galerii zapiera dech. Ogląda się miasto z wysokości 85 metrów (nad posadzką nawy głównej, więc około 90 metrów nad terenem), wiatr targa włosy i wyciska łzy z oczu. Jest wysoko :) widok na wschodnią część Londynu widok na zachodnią część Londynu z London Eye w tle Millenium Bridge Na ostatnim zdjęciu widać Most Milenijny - pieszy most prowadzący wprost do Tate Gallery, łączący City of London z Bankside. Jest to konstrukcja wisząca zbudowana głównie ze stali i aluminium. Ta piesza kładka już kilkukrotnie była "niszczona" w filmach katastroficznych czy fantasy, Magneto z X-men'a wyginał ją spek

Londyn i angielskie jedzenie

Będąc te sześć dni w Londynie oczywiście jedliśmy to i tamto, tu i tam. Niektóre z tych rzeczy są warte opisania i pokazania, inne niekoniecznie. Rankiem po pierwszej nocy w hotelu - nie, nie pamiętam co mi się śniło, pamiętam za to sen w noc przed wylotem: tornado i kompletna demolka lotniska, niezłe, nie? - więc w pierwszy ranek wymaszerowaliśmy z hotelu uzbrojeni na całodzienną wędrówkę po mieście i zwiedzając zakosami Bloomsbury pozwoliliśmy, by głód zakotwiczył nas w małym barze, gdzie kilku studentów jadło tradycyjne angielskie śniadanie. Wychodząc z założenia, że nie ma zabawy bez ryzyka ( "It's adventure!" ^^) zamówiliśmy podobne. Tradycyjne angielskie śniadanie składające się z sadzonego jajka, smażonego bekonu, przypalonej kiełbaski,frytek i obowiązkowo fasolki.  Do tego kawa i herbata, która okazała się być od razu z mlekiem. Młody zajrzał do niej i spytał z lekka paniką "Co jej jest?". Zamieniliśmy się, moja kawa budziła w nim o wiele większe za

Londyn - lwy i koty

Nie wiem jak Wam, ale mnie jednym z symboli Anglii jest lew. Widnieje w herbie i w wielu innych miejscach. Wiecie przecież, że lubię lwy, zwłaszcza te kamienne, krążąc więc po Londynie wypatrywałam ich i choć nie znalazłam bardzo dużo, to jednak parę uwieczniłam na fotkach. Tak więc przedstawiam Wam: Skrzydlaty lew siedzący na Holborn Viaduct w City of London. Wiaduktu strzegą cztery takie same figury usytuowane tuż za przyczułkami.    Jeden z dwóch dostojnych lwów pilnujących bocznego wejścia do British Museum. Szary kamień i nowoczesny charakter rzeźb nadają lwom odpowiednio monumentalny wygląd. Ważący blisko sześć ton monumentalny marmurowy lew z Knidos, pierwotnie zdobiący szczyt starożytnego grobowca, powstały w starożytnej Grecji pomiędzy 350 a 200 rokiem przed naszą erą, obecnie zdobi główny hall z British Museum. Wykuty z jednego bloku marmuru. Jako, że wraz z grobowcem stał swego czasu na wysokim klifie nadmorskim, naukowcy zakładają, że w pustych obecnie oczodołach pos

przemierzałam ulice Londynu

Wylot był o 6 rano, więc pobudka o 3 w nocy. Dwie godziny lotu i o godzinie 7.05 samolot siadał na lotnisku w Luton. Po trochę więcej niż godzinie wysiadałam z pociągu na St. Pancras Station w środku Londynu, ćwierć mili od hotelu. Anglia to surrealistyczne przeżycie, "surrealistyczne acz miłe", jak powiedział bohater filmu Notting Hill po spotkaniu z supergwiazdą filmową. Od pierwszego momentu, kiedy zobaczyłam kierowcę autobusu siedzącego "nie po tej" stronie, surrealizm rósł i rósł. Tak bardzo, że teraz, po powrocie, oglądam zdjęcia i nie mogę wprost uwierzyć, że tam byłam, że to wszystko widziałam, że oglądałam ulice Londynu z ziemi, z wysokości piętrowego autobusu czy z okien kawiarni. (zdjęcia powiększają się po kliknięciu) żeby zawsze wiedzieć, z której strony nadjeżdżają samochody...  taksówka mknąca Euston Road i czerwony piętrowy autobus oglądany z piętra kawiarni szyld z nazwą ulicy w City uliczne ogródki kawiarni i barów w