Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2010

una bella giornata

Buon giorno, una bella giornata* czyta się miękko i radośnie. Słoneczne dni wypełnione zapachami i smakami. Pochwała prostoty życia i kuchni włoskiej - "Bella Toskania" F. Mayes to przyjemna lektura, która może zaszczepić jeśli nie miłość, to na pewno ciekawość do Toskanii. Umiejętnie przeplecione ze sobą fragmenty osobiste i opisy różnych regionów Italii sprawiają, ze lektura nie tylko nie nuży, ale sprawia, że chcemy wiedzieć więcej. Lub może nawet więcej zobaczyć. Zabytki, muzea, senne miasteczka z kościołami wypełnionymi sztuką tak wszechobecna, ze oddycha się nią bez przerwy prawie. A wszystko to przeplecione przepisami na różne smaczności rodem prosto z Italii, niezbyt wymyślne, dostępne dla każdego chętnego do spróbowania swych sił. Pasta al limone, risotto primavera, orecchiette z zieleniną - nazwy te brzmią w moich uszach jak zaklęcia. Prozę pani Mayes czyta się łatwo i przyjemnie w przyjemny sposób przyswajając masę wiadomości na temat win, zabytków, zwyczajów i

razem...

... już bardzo tęsknimy za wiosną.

faroese

Zrobiłam sobie faroese. To ażurowa chusta o sprytnym kształcie, który pozwala jej trzymać się samej na ramionach. wymyślono ja na Wyspach Owczych. Spryciule ci wyspiarze, a raczej wyspiarki. Ilość czasu jaką spędziłam przy komputerze szukając opisu wykonania tej chusty, oraz wysiłek włożony w rozszyfrowanie anglojęzycznych opisów była, delikatnie mówiąc, dość znaczna. Wcześniej nie używałam anglojęzycznych opisów wzorów na druty. Ale uparłam się na ta chustę jak osioł, a raczej jak baran ;D W każdym razie moje faroese zostało zrobione, uprane i właśnie się blokuje na tapczanie. Zdjęcia są z fazy blokowania, więc proszę o wyrozumiałość dla żółtych ręczników - jednak tylko w taki sposób mogę pokazać całość. Chusta ma wymiary 200 cm szerokości i 80 długości (znaczy od karku wzdłuż pleców w dół). Jest to wzór ze środkowym karczkiem. Zużyłam na nią 200 g włóczki (niestety, nie pamiętam jak się nazywała) , w motku 100gramowym było 530 metrów nitki. Tak więc będę się owijała dobrym k

popyt na koszyk

Kota polubiła grzać się o płytki w przedpokoju. Polegiwała na zimnej terakocie przytulając plecki do ciepłego. Dostała tymczasowo koci kocyk, by jej nie ciągnęło po nerkach, aż niedawno wypatrzyłam odpowiedni koszyczek z jednym bokiem niższym. Koszyczek stanął w miejscu kocyka, wyścielony tym ostatnim, i został zaakceptowany przez Kotę. Ha! Sukces! Na drugi dzien okazało się, że sukces przerósł moje oczekiwania , bo koszyczek spodobał się nie tylko Kocie - zastałam w nim Hakera, który grzał sobie stopy i... hmmm... nasadę ogona (jak na obrazku poniżej) Zagadnięty i uświadomiony, że to koszyk Bzibzieńki rzucił mi spojrzenie mówiące właściwie wszystko, czyż nie? Wygląda na to, że będę musiała poszukać więcej podobnych koszyków.

raport puzzlowy

Układam i układam. Tak jak zakładałam, całą zimę :) I myślę, że do wiosny skończę, bo już niedużo mi zostało. Aż żal kończyć... :)

Portret damy

"Madame Merle wyraziła kiedyś pogląd, że przyjaźń, jeżeli nie wzrasta, zaczyna natychmiast maleć i nie ma momentu równowagi między potęgowaniem się a słabnięciem sympatii. Innymi słowy, uczucie nie może być statyczne - musi zmieniać się w jednym lub drugim kierunku." H.James " Portret Damy " Lubię dziewiętnastowieczne powieści. Lubię czytać o ludziach, którzy zastanawiali się nad swoim życiem, nad kolejnym krokiem w nim czynionym, którzy nie mówili zbyt dużo, a jeśli już, to było to warte słuchania. Ich słowo miało swoją wagę, wypowiedzi były przemyślane, a poglądy wygłaszane po gruntownym upewnieniu się, że są świadomym wyborem. Wszak odwoływali się do nich nawet po kilku latach, przytaczali swe słowa, a one nie traciły na wartości. Proza Henry'ego James'a jest właśnie o takich ludziach. Bohaterowie jego powieści starają się żyć świadomie, analizując otaczający ich świat i swoje miejsca na nim. Jeśli popełniają błędy to potem ponoszą ich konsekwencje bez

ogród zimą

Mój ogród śpi. Biedne ciemierniki przykryte półmetrową warstwa śniegu raczej nie kwitną pod nim - nie miały w tym roku szansy. Z dachu szczerzą się sople, ustawione jak zęby rekina w kilku rzędach. *** Do ogrodu idzie się wąską ścieżką. *** Gospoda pod Zielonym Jabłkiem czeka na cieplejsze dni. *** Więcej zaśnieżonych zdjęć ogrodu znajdziecie w Green Apple Inn - zapraszam :)

fobia i holizm - do wyboru do koloru

Życie i rozsądek zmusiły mnie do zrobienia "ubraniowych" zakupów. Wprawiwszy się kilkudniowymi medytacjami w stan nirwany wyruszyłam dziś na rajd po sklepach. Szukałam spodni. Nie będę opisywać jak to było po kolei. Dość, że kupiłam jedną parę, a niesiona na fali wzbogaciłam się również o mięciutki szlafrok w przepysznym, czekoladowym kolorze. Mimo docenienia urody szlafroczka zakupy sprawiły mi mała przyjemność. Ani chybi jestem zakupofobiczką. Na bank! Po tym wszystkich, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, weszłam do księgarni... Taaak... przeżeglowałam między regałami, zatrzymałam się to tu to tam, odetchnęłam głębiej i... złapałam się na tym, że dopiero tu całe napięcie i nerwy gdzieś zniknęły. Księgarnia to miejsce, gdzie czuję się pewnie, doskonale wiem co chcę czy czego nie chcę kupić, co mi pasuje a co nie. Przebywanie w tym miejscu jest zawsze przyjemne, nigdy nie wiąże się z dylematami, niechęcią czy niesmakiem. Może to dlatego, że w księgarni nie ma luster?

atramenty i pióra

Wyprzedaże to cudowne zjawisko. Nie, nie zgłupiałam. Wcale :D Wstąpiłam dziś do sklepu Kaligraf z wiecznymi piórami i okazało się, że właśnie wyprzedają prześliczne zestawy z tradycyjnymi piórami i z piórami szklanymi. Dawali 70% obniżki. Nie udało mi się oprzeć i kupiłam. Kupiłam zielony komplet ozdobiony kameą i cieniutką stalówkę obsadzoną na ptasim piórze. Do szczytu szczęścia dokupiłam sobie czerwony atrament (potrzebny, by poprawić napisy na mojej mapie Śródziemia, które z upływem czasu wyblakły, niestety), w przepięknym ciemnym kolorze i o zapachu róż. Hmmm... z tym zapachem to nie do końca tak, jak zapewniała pani w sklepie - owszem, jest jakiś inny, słodkawy, ale do róż to mu trochę daleko, niemniej kolor jest idealny i doskonale spływa z pióra. Teraz nic, tylko siadać i pisać listy ;)

numer

Nie lubię głupich numerów. Pewnie nie jestem odosobniona w tym poglądzie, ale to wcale nie zmniejsza mojej niechęci do durnych zagrywek. Jak ci wycina głupi numer ktoś inny, to można się odgryźć, obrazić, powiedzieć parę przykrych słów. A co można jeśli głupi numer odstawi ci własne ciało? Dbam o to to, myję zęby, karmię, ubieram, martwię się, że brak mu kondycji, więc może spacery? A może fitness? Może nordic? Może będzie lubiło inaczej się odżywiać, więc w samochód i po ryby nad morze, bo te w sklepie mają pewnie ze trzy miesiące, na wieś po jajka, mleko i nabiał bez chemii, bez sztuczydeł... A ono ma to wszystko w d*** Wredne...

jak to mówią...

Długi kot - długi sznur.