Na początek zaznaczam, że to nie jest żaden primaaprilisowy wpis. Słowo.
Jakiś czas temu, zima, postanowiłam znaleźć sobie taką formę ruchu, która by mi pasowała. Do tego, musi pasować Młodemu, bo jemu też przyda się więcej sportu niż bieganie po ekranie za pomocą myszy ;)
Wymyśliłam jazdę konną.
Młody jeździł dziecięciem będąc, nie mam pojęcia ile mu z tego zostało. Co prawda, jest to jak jazda na rowerze - człowiek uczy się raz na całe życie, bo ciało potem pamięta - ale jak się urosło prawie drugie tyle ile się miało, to nie wiadomo jak to będzie. Tak na marginesie, to wczoraj w szkole robili bilans i nareszcie fachowo zmierzyli mi dziecko. Młody mierzy 191,5 cm i jest z tego szalenie zadowolony. Ja też, tylko żeby jeszcze nasz przemysł odzieżowy przyjął do wiadomości, że nowe pokolenie jest wysokie, to byłoby ekstra. Zwłaszcza, że Młody to szczuplak i nie może iść w XLki, bo strasznie na nim wiszą.
Wracając do koni - jeździłam konno kiedyś, kiedyś, strasznie dawno temu, ale mam nadzieję, że umiejętności same wrócą jak tylko wsiądę na siodło. Oby ;)
Pogoda się ustabilizowała, przestało mrozić, wiosna jest... powiedzmy.
W związku z tym wszystkim wczoraj pojechałam do znajomych, którzy jakiś czas temu wyprowadzili się "za miasto", zbudowali dom i stajnię, i teraz można u nich jeździć konno.
Zaraz po wyjściu z samochodu przywitał mnie prześliczny chart rosyjski, borzoj , srebrnobiały, strasznie wysoki i strasznie wąski "z góry". Wygląda jak linijka. Cudowny jest, bardzo łagodny, o mądrym spojrzeniu. Pozwolił się pogłaskać i zaprowadził mnie do gospodarzy.
Zostałam oprowadzona po stajniach i terenie -oprócz siedmiu koni, mieszka tam kilka owiec, kozy, gęsi, i nieokreślona liczbę kotów - zdołałam zauważyć trzy sztuki, ale myślę, że jest ich więcej.
Do jazdy jest duży maneż, a na dni deszczowe spora rotunda ze ścianami z poliwęglanu, dzięki czemu w środku jest jasno, mimo że nie ma okien jako takich. Oczywiście są też organizowane jazdy w teren, ale myślę, że na początku wystarczy mi maneż, w końcu trzeba sobie poprzypominać wszystko ;)
Jak już się nazachwycałam wszystkim to zapisałam się na sobotę, jutro, na pierwsze jazdy. Jak się nam spodoba (mnie się na pewno spodoba, kwestia czy Młodemu też) to będziemy jeździć regularnie.
Opiszę jak było, jak tylko będę w stanie się ruszać (przy moim braku kondycji wróżę sobie potężne zakwasy ;) )
Jakiś czas temu, zima, postanowiłam znaleźć sobie taką formę ruchu, która by mi pasowała. Do tego, musi pasować Młodemu, bo jemu też przyda się więcej sportu niż bieganie po ekranie za pomocą myszy ;)
Wymyśliłam jazdę konną.
Młody jeździł dziecięciem będąc, nie mam pojęcia ile mu z tego zostało. Co prawda, jest to jak jazda na rowerze - człowiek uczy się raz na całe życie, bo ciało potem pamięta - ale jak się urosło prawie drugie tyle ile się miało, to nie wiadomo jak to będzie. Tak na marginesie, to wczoraj w szkole robili bilans i nareszcie fachowo zmierzyli mi dziecko. Młody mierzy 191,5 cm i jest z tego szalenie zadowolony. Ja też, tylko żeby jeszcze nasz przemysł odzieżowy przyjął do wiadomości, że nowe pokolenie jest wysokie, to byłoby ekstra. Zwłaszcza, że Młody to szczuplak i nie może iść w XLki, bo strasznie na nim wiszą.
Wracając do koni - jeździłam konno kiedyś, kiedyś, strasznie dawno temu, ale mam nadzieję, że umiejętności same wrócą jak tylko wsiądę na siodło. Oby ;)
Pogoda się ustabilizowała, przestało mrozić, wiosna jest... powiedzmy.
W związku z tym wszystkim wczoraj pojechałam do znajomych, którzy jakiś czas temu wyprowadzili się "za miasto", zbudowali dom i stajnię, i teraz można u nich jeździć konno.
Zaraz po wyjściu z samochodu przywitał mnie prześliczny chart rosyjski, borzoj , srebrnobiały, strasznie wysoki i strasznie wąski "z góry". Wygląda jak linijka. Cudowny jest, bardzo łagodny, o mądrym spojrzeniu. Pozwolił się pogłaskać i zaprowadził mnie do gospodarzy.
Zostałam oprowadzona po stajniach i terenie -oprócz siedmiu koni, mieszka tam kilka owiec, kozy, gęsi, i nieokreślona liczbę kotów - zdołałam zauważyć trzy sztuki, ale myślę, że jest ich więcej.
Do jazdy jest duży maneż, a na dni deszczowe spora rotunda ze ścianami z poliwęglanu, dzięki czemu w środku jest jasno, mimo że nie ma okien jako takich. Oczywiście są też organizowane jazdy w teren, ale myślę, że na początku wystarczy mi maneż, w końcu trzeba sobie poprzypominać wszystko ;)
Jak już się nazachwycałam wszystkim to zapisałam się na sobotę, jutro, na pierwsze jazdy. Jak się nam spodoba (mnie się na pewno spodoba, kwestia czy Młodemu też) to będziemy jeździć regularnie.
Opiszę jak było, jak tylko będę w stanie się ruszać (przy moim braku kondycji wróżę sobie potężne zakwasy ;) )
konie to piękne stworzenia,dzikie ,galopujące .
OdpowiedzUsuńczuję respekt , podziwiam z daleka, kiedyś pogłaskałam konika po grzywie i dałam kostkę cukru ,ale jeżdżenie na nich to raczej nie moja bajka :)Łysek z pokładu Idy doprowadził mnie do łez.
chętnie będę obserwowała wasze poczynania i mam nadzieję na fotki :)moc pozdrowień
O, jaki świetny pomysł :). Ja też wróciłam do jazdy konnej po dłuuugiej przerwie. Niestety, umiejętności raczej nie wracają same, nie jest jak z jazdą na rowerze. I dobrze jest wcześniej się rozgrzać i porozciągać. Tak tylko przestrzegam, żebyś nie zraziła się po pierwszych kilku razach, kiedy wszystko będzię boleć - potem jest już tylko lepiej. Łapie się wszystko stosunkowo szybciej niż zaczynając zupełnie od zera.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń :)
Aż chyba zaraz zrobię wpis na blogu o wracaniu do jazdy konnej, dawno nic na ten temat nie pisałam.
Pozdrawiam i powodzenia!
Di - dla mnie Łysek tez był przeżyciem, tak dużym,, że nigdy nie wróciłam do tej książki. Konie bardzo lubię i mam nadzieję, ze powrót do jazdy przyniesie mi dużo radości (poza zakwasami, oczywiście ;) )
OdpowiedzUsuńKai - obolałych mięśni spodziewam się jak w banku, ale wiem, że bez tego się nie da. Co do rozgrzewki "przed" - to dobry pomysł i dziękuję za radę, nie pomyślałam o tym nastawiając się tylko na potężne zakwasy.
OdpowiedzUsuńCo do powrotu umiejętności to będę zdawać relację :)
:D ale fajowo Wiewióreczko! :D Cieszę się bardzo, że tak superprzyjemnie spędzasz czas!! :D Mięśnie, mięśniami, czego się nie robi, coby trochę się nacieszyć ^ ^
OdpowiedzUsuńPorcelanko - jazda sprawia mi coraz większą przyjemność, poza tym dla samego zdrowia warto coś robić, a ja nie lubię biegać ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że oznaczyłaś "jeździeckie" wpisy odpowiednim zdjęciem, żeby się wyróżniały. W końcu nie można do każdej działalności zakładać nowego bloga ;-)) Fajny pomysł z tym zdjęciem, to trochę tak, jak blog w blogu :-)
OdpowiedzUsuńMiriel - lubię ilustrować wpisy zdjęciami, a jak jeżdżę to żadnych zdjęć z tych wypadów nie mam. Postanowiłam zatem zrobić zdjęcie-logo i sygnować nim wszystkie wpisy o jazdach.
OdpowiedzUsuńNastępny blog nie przyszedł mi do głowy, w końcu to tylko opisy kolejnych zwykłych dni :)
To jest fajny pomysł z logo. Właśnie zabieram się do przeczytania "końskich" wpisów :-) Zostawiłam je sobie na później, bo jest w nich trochę obcych dla mnie słów, i nie miałam siły na nie :-) Dziś pierwszy dzień świąt, trochę odpoczęłam i trochę się wyspałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam, zapraszam :)
OdpowiedzUsuń