Przejdź do głównej zawartości

Chudy, Peacock, konie i garaż

Znów mamy piękną pogodę, po deszczowym i pochmurnym dniu, dziś niebo jest błękitne jak niezapominajka, a powietrze świeże i chłodne.
Chudego na śniadanie musiałam zawołać z działki sąsiadów, gdzie chodzi w  słoneczne poranki wygrzewać się, kiedy u mnie jeszcze słońca nie ma. Dla tych, co nie zaglądają "wtórnie" do komentarzy - obrażony Chudy wrócił, już po dwóch godzinach znalazłam go wylegującego się pod pigwowcem. Spojrzał na mnie "z góry" i oświadczył "Niech Ci będzie, wróciłem."
Od czwartku smaruję mu uszy raz dziennie maścią, a poprawę widać prawie natychmiast - kot dostał apetytu jak nie wiem co. Do tej pory jadł mało, tyle co musiał i czasem namawiałam go by wracał do miski dwa lub trzy razy.
Teraz je szybciej i dużo. Prawdopodobnie uszy przestały boleć, bo maść ma działanie znieczulające, a przy leczeniu węzeł chłonny zmniejsza się i nie przeszkadza tak w gryzieniu. Dostaje teraz karmę mieszaną - dla kociąt i dla dorosłych kotów (samców) - i najpierw wybiera groszki "samcze". W końcu nie ma co się dziwić, ile czasu można jeść kaszki ;)

~~~~~~

Dojrzałam do decyzji w sprawie sweterka Peacock'a - nie będzie prucia ogólnego. Skończyłam ściągacz dolny i zmieniłam ściągacz przy szyji. Nabrałam oczka dookoła dekoltu i jako, że nie  da się pruć robótki od drugiej strony, OBCIĘŁAM nożyczkami stary ściągacz dwa rzędy nad nabranymi oczkami. Pierwszy raz w życiu potraktowałam dzianinę nożyczkami - ogólnie straszne uczucie. W każdym razie teraz robię ściągacz dekoltu takim samym wzorem jak dół (oczko lewe, dwa prawe przeplatane) i z tej samej włóczki co dół. Jak skończę to podzielę pozostały kłębek na pół i wyrobię go w rękawach. Jeśli zabraknie, to będę kończyć z następnego motka i dzięki temu rękawy będą symetryczne. Powinno być dobrze :)

~~~~~~

Na koniach jeżdżę ostatnio dwa razy w tygodniu - wczoraj miałam galop na maneżu i tym razem Kama galopowała bo ja chciałam a nie bo ją ktoś poganiał. Już nie jestem tak szalenie sztywna i dzięki temu nie bolą mnie tak mięśnie po jeździe. Młody jeździ już ze mną na maneżu i robi tak szybkie postępy, że wczoraj instruktorka pochwaliła go i powiedziała, że jak tak dalej pójdzie, to za dwie, trzy jazdy może pojechać w teren na jazdę bez galopu. Jest nieźle.




~~~~~~

Z prozaicznych rzeczy to zaczynamy mały remont przy garażu - zimą mróz zniszczył nam płytki na wjeździe i teraz trzeba wszystko skuć i zrobić od nowa, porządnie, z dobrą izolacją i elastycznymi fugami, by za rok nie było tego samego problemu.

Komentarze

  1. Ależ ten Chudy ma zbójeckie spojrzenie! Prawdziwy kot. A mój Hugomir dzisiaj zwiał za ogrodzenie, na szczęście szybko się połapaliśmy i znalazłam go pod naszym samochodem. Niestety, w związku z tym nie będzie już mógł wychodzić z nami na sprzątanie ogródka kamienicy, dopóki nie wymyślimy jakiegoś sposobu na zabezpieczenie sierściucha.
    Za to jak wróciliśmy do mieszkania - kot był taaaki dumny, i leżąc patrzył o tak: "no, wyszłaś po mnie. jestem dla Ciebie ważny. wiedziałem. najważniejszy. rzuciłabyś się za mną nawet pod samochód." a potem właził mi na ręce i ocierał się o twarz z zadowolenia ;]
    ~~~~
    życzę jak najprędszego terenu, jestem bardzo ciekawa, jak wam się spodoba :) ja właśnie jadę jutro pierwszy raz od dawna i już od tygodnia nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kai - może szelki dla Hugomira załatwiłyby sprawę? Mógłby chodzić po ogródku na długiej smyczy. Dobrze, że nie pobiegł daleko.

    Mam nadzieję, że Twój wyjazd w teren będzie udany :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy czytam historię ratowania i dokarmiania oraz oswajania Chudego, mam takie wrażenie, że to nie przypadek, że się przybłąkał niedługo po rocznicy zniknięcia Spotka... Może trochę rozwieje Twój smutek? To inny kot, inny charakter, ale przecież śliczny i uroczy. :) Cieszę się, że zdrowieje, nabiera zaufania - co zresztą się dziwić, skoro napotkał takie Wielkie Serce, które go leczy i wymyśla takie misterne intrygi, aby kot zjadł antybiotyk bądź karmę wzmacniającą, tudzież łaskawie raczył odwiedzić weta ;) :D Szczęściarz z niego :D

    Trzymam kciuki za rękawy :) Nie ma tego złego ;) Więcej przyjemności robienia sweterka :D Co do konnej wprawy, zazdraszczam :D Ogrodowych widoków również! :DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się że twój łobuziak Chudy już się ma dobrze, obraża się i je jak prawdziwy kot.

    Gratuluję tobie i młodemu postępów w jeździe konnej. Jeszcze pamiętam jaka to frajda i sam czasem tęsknie do chwil gdy siedziałem w siodle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Porcelanko - miło Ci tu zobaczyć, fajnie, że znalazłaś czas by zerknąć na bloga :)

    Wiesz, Chudy był w takim stanie, że każdy by się nim zajął, dobrze, że mu lepiej.

    Rękawy Peacock'a wychodzą świetnie, teraz jestem coraz bardziej zadowolona z tej robótki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szamanie - dzięki za odwiedziny i miłe słowa. Fajnie, że czasem tu zaglądasz :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiewiórko, próbowałam wcześniej z szelkami i smyczą, niestety mam tylko taką trzymetrową i to nie wypaliło. Może jak kupię dłuższą, to będzie lepiej, dzięki za radę.

    A w terenie było dziś świetnie, dostałam mojego ulubionego konia, młodziutką rudą Daisy. W tej okolicy akurat tereny średnio dopisują, ale ten koń wynagradza mi wszystko. Mam nadzieję, że już wkrótce dowiesz się sama, jak to jest :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No więc tak, do tego już doszło, że to TY wołasz Chudego na śniadanie, tak?... Owinął sobie Ciebie wokół małego pazurka, coś mi się wydaje ;-)) Pewnie zajął Cię remont garażu, ale napisz co u teko kocurka :-)

    A do sweterka podeszłaś jak Aleksander Wielki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miriel - remont garażu na razie leży - znaczy wjazd do niego jest rozbabrany, samochody przed domem, wszyscy czekamy na kilka dni BEZ deszczu, by to co się przyklei miało szansę wyschnąć porządnie. Stawiamy na przyszły poniedziałek, a jak wyjdzie to się zobaczy.

    Jak Aleksander Wielki? Że niby z mieczem do sweterka? Coś w tym jest, fakt, że pomogło i Peacock niedługo będzie skończony (jeszcze 5 cm rękawa zostało). Wtedy nie omieszkam się nim pochwalić ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa jestem, jak z garażem :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miriel - a tak, garaż nareszcie skończony, może,u znów parkować w nim samochody. Przez nierówną pogodę trwało to dłużej niż w założeniu, ale już jest :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miło mi, że do mnie zaglądasz :) Bardzo mnie to cieszy, jak i każde kilka słów pozostawione przez Ciebie w komentarzach.
Życzę miłego dnia, pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie :)