Przejdź do głównej zawartości

jak pojechałam z mężem po eucalan

Pojechałam do Amiqusa po eucalan, bo mi się skończył.
Pojechałam z mężem.
Pół drogi wysłuchiwałam, że: "Tylko wchodzimy, kupujemy ten twój płyn i wychodzimy". Będąc doświadczoną małżonką nie traciłam czasu ani energii na jałowe dyskusje pt. "Ale ja tylko sobie zerknę..." No bo i po co?
Dojechaliśmy, weszliśmy.
Kiedy pytałam o płyn, wybierałam zapach i kupowałam, mąż stał w sklepie pełnym cudnych włóczek i był poddawany masowemu przekazowi podprogowemu. Przekaz wzmocnił się, kiedy zaczął macać co bardziej kolorowe motki.
Kupiwszy płyn zaczęłam rozmawiać na temat jednego z kolorów Merino Lana Grossy, bo mam w głowie koncepcję na sweterek i do realizacji potrzebuję obejrzeć w naturze konkretne kolory. Interesujących motków nie było na sklepie, ale mąż był już pod wpływem magii włóczek:
- To może kupisz sobie coś innego?. 
- Innego nie, potrzebuję konkretną włóczkę.
- A może kupisz sobie tą - wskazywał na Alta Mode Fine - popatrz, jakie kolory. Może ja bym taki szalik chciał...
- Mogę ci szalik zrobić, tylko wybierz kolor.
- No, nie wiem... - zawahał się.
W tym momencie pani sprzedawczyni wspomniała, że mają właśnie w sklepie Happy Hour na dropsową alpakę. Mąż ucieszył się (jakby w ogóle miał zamiar coś kupować, oprócz płynu, zanim tu wszedł) i oznajmił mi z triumfem "No widzisz! To sobie kup."
Po błyskawicznej i krótkiej walce z rozsądkiem doszłam do wniosku, że trzeba korzystać i brać jak dają ;)
Zaczęło się przeglądanie pudeł i w rezultacie wybrałam sobie łącznie dziewięć motków alpaki w trzech kolorach, w duszy widząc kolejny TJB, tym razem cieńszy i delikatniejszy w strukturze, ale ciepły i miły.
Wybrałam takie motki:


Wszystkie trzy kolory to mix'y, podobają mi się zdecydowanie bardziej niż gładkie.
Do kompletu zakupów mąż wybrał sobie włóczkę na szalik, zwłaszcza gdy usłyszał, że w domu mam jeszcze jeden taki i po dokupieniu dwóch z pewnością wyjdzie porządny szalik.
Wybrana Lana Grossa wygląda tak:


Na koniec popodziwialiśmy Noro, które po pierwszym zachwycie kolorami zostało przez męża zdyskwalifikowane, kiedy dowiedział się, że podgryza. "Ładne, ale bez sensu, skoro gryzie". Ot, męski punkt widzienia ;)
W każdym razie nie ma to jak kochający mąż, czyż nie? ;)

Komentarze

  1. Witaj , masz fajnego męża:) mój też jest fajny, też jeździ ze mną do Amiqs i doradza, najczęściej powtarza, - jak Ci się podoba to kupuj póki jest. On wie jak mnie skręca jak za długo się zastanawiam a potem danej włóczki nie ma bo wykupią.
    serdecznie pozdrawiam
    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Tak, zakupy z mężem mają duży urok :)

      Pozdrawiam weekendowo :)

      Usuń
  2. Uśmiechnęłam się, bo Twój mąż ma fajne podejście i fajnie zareagował na włóczki :) Widać wie co lubi żona. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wie, że lubię nitki, może niezbyt to rozumie, ale z tajemniczym światem kobiet ani nie walczy ani nie próbuje go zgłębić - wystarczy mu, że uszczęśliwi żonę motkami raz na jakiś czas ;)

      pozdrowienia :)

      Usuń
  3. Ototo, trzeba korzystać, póki jest w amoku i do końca nie wie, co się dzieje, też tak robiłam ;) Tyle że nie miałam wtedy w mieście Amiqus'a, niestety ;) Za to teraz mam i sobie odbijam czasy posuchy, wróciłam do domu z DROPSową Babyalpaca silk ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, trzeba brać jak dają i nie pytać o powody hojności ;)
      Dropsowa Babyalpaca silk też jest boska, mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła popodziwiać u Ciebie coś fajnego wydzierganego własne z niej.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Kończę właśnie trzecią rzecz, tylko nie mam czasu na zdjęcia :)

      Usuń
  4. Ładne włóczki i fajny mąż - też mam takiego :) i tez do zimy się już włóczkowo szykuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajni mężowie są... fajni ;) Oby było ich jak najwięcej :D

      pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Pięknie:) Trzeba było wybierać moteczków do woli bo nie wiadomo kiedy znowu będzie okazja:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inne kolory niezbyt mi pasowały, więc wybrałam to, co się dało. Szaleństwo zakupowe szaleństwem, ale po co mi włóczki, które potem będą leżakować w pudle.
      A tak sweterek będzie i szalik, no i pewnie za jakiś czas znów da się namówić na wyjazd po eucalan ;)

      pozdrawiam :)

      Usuń
  6. No my niestety wciaz jestesmy na etapie, ze w sklepie ma byc 'szybko' ;) Nie sadze, ze nawet takie piekne wloczki jak te zakupione przez Ciebie moglyby cos zmienic... Choc kto wie? Nigdy nie mowic 'nigdy' ;)
    I niestety musze Ci wyznac, ze... co do 'gryzienia' mam podobne zdanie do Twojego meza, ostatnio bowiem musialam rozstac sie z pewnym pieknym sweterkiem, ktorego niestety zupelnie nie moglam nosic :(

    Pozdrawiam i milego weekendu zycze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś miałam sweterek, który szalenie mi się podobał i gryzł równie szalenie. Kupiłam go ogłupiona jego uroda wmawiając sobie, że będę go nosić "na coś". Takie noszenie działało póki nie włożyłam kurtki - dociśnięty do ciała sweter przegryzał się przez wszystkie warstwy ubrania, skóry, ciała aż do kości ;) Opłakałam i oddałam go kuzynce, której nic nie gryzie, szczęściara.

      Co do męża to on na zakupy chodzi ze mną bardzo rzadko, więc to nie jest tak, ze mam fory przy każdym wyjściu do sklepu. Ale jak była okazja to trzeba było korzystać :)

      pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Super chlop ;-) Ja tak dobrze nie mam, jak ostatnio gdzies tam mijalismy taki fajowski sklep, ktory z wnetrza usmiechal sie do mnie kolorowymi motkami to szuja przyspieszyl kroku i na dodatek poganial wokalnie, aby mi przypadkiem do glowy nie wpadlo wejsc do srodka ;-) On wie ze nie wyszla bym z tamtad z pustymi rekami, bo nie ma to jak wejsc ze mna do takiego sklepu albo do ksiegarni. Chociaz nie jest az tak zle jaky moglo sie wydawac, bo jak jestesmy w polskim sklepie to zawsze, no prawie zawsze jakas ksiazke dorzuce ))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, myślę, że biedak broni się resztkami sił, wiem, ze jak już by wszedł to by przepadł bez reszty ;)
      Nie myśl, że mój mąż często robi ze mną takie zakupy - to zjawisko na tyle rzadkie, ze uznałam, iż warto uwiecznić je opisując na blogu, bo nie wiadomo kiedy trafi się następny raz.

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Skąd ja to znam. "Szybko, szybko" a oczka chciałyby jeszcze... Piękne kolory. Ten głęboki granat bardzo ciekawy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miło mi, że do mnie zaglądasz :) Bardzo mnie to cieszy, jak i każde kilka słów pozostawione przez Ciebie w komentarzach.
Życzę miłego dnia, pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie :)