Przejdź do głównej zawartości

Tak się kończą bójki w krzakach czyli Pan Kotek był chory


Kilka razy dziennie Haker wychodzi  do ogrodu. Raz sprawdza czy wszystko jest ok, czasem robi rekonesans okolicznych terenów, a czasem wdaje się w bójkę z kotami, które nieopatrznie (lub całkiem świadomie) wejdą na jego teren, znaczy naszą działkę. Swoją drogą nie mam pojęcia skąd on wie dokąd jest nasze, a gdzie już cudze.

W każdym razie, w wyniku ostatniej bójki dorobił się potężnego ropnia na głowie, koło ucha. Kiedy po trzecim domowym oczyszczaniu znów zaczęła się zbierać ropa, a trzecia powieka w oku po stronie ropnia stała się "leniwa" i nie chowała się od razu, wpakowałam niezadowolone futro do przewozówki i pojechałam do weta. Doszłam do wniosku, że przyda się pewnie jakiś antybiotyk.

Na miejscu okazało się, że całe szczęście, iż przyjechałam. Ropa, oprócz zbierania się na głowie w rejonie ucha, spłynęła kieszenią policzkową aż do szczęki. Przy oczyszczaniu miałam wrażenie, że z kota wypłynęło z pół szklanki ropy pomieszanej z krwią.
Później zdenerwowanemu i wygniecionemu przez obcych ludzi biedakowi ogolono sierść na skroni i nastąpiło płukanie ropnia - mało przyjemna operacja, która wywołała bardzo zdecydowany protest Hakera. Trzymały go dwie osoby,(pan pielęgniarz i ja), pan wet płukał, a kot wydawałz siebie wrzaski tygrysa. Na koniec kocisko dostało antybiotyk domiejscowo i podskórnie, dodatkowo środki przeciwbólowe i przeciwobrzękowe, zostało zapakowane w przewozówkę, do której tym razem schowało się bardzo chętnie i natychmiast zakopało się pod kocykiem.

Na to płukanie musieliśmy przyjeżdżać jeszcze przez trzy kolejne dni, ale już nie było to już tak bolesne jak za pierwszym razem, bo nie było już dzikich wrzasków i spokojnie sama go mogłam trzymać. Potem dostał antybiotyk o przedłużonym działaniu i maść z antybiotykiem do smarowania. Dziś byliśmy na ostatnim zastrzyku i mam dalej smarować rankę maścią, aż się zagoi. Jeśli nie zrobi tego do środy to mamy znów pojawić się u weta. Haker nie lubi smarowania maścią, uważa, że go podle brudzę i za każdym razem patrzy na mnie ciężko z wyrzutem w oczach. Potem próbuje się trochę myć, ale na szczęście niedużo i chodzi w tłustą i sterczącą sierścią jakby próbował uczesanie na irokeza ;) Co prawda, to taki skrzywiony irokez, z fantazją zaczesany koło prawego ucha ;)

Oj, nacierpiało się kocisko, nacierpiało, ale sytuacja jest opanowana, ropy nie ma i wszytko się ładnie goi.

PS. - zdjęcie archiwalne,  nie mam serca biegać za nim z aparatem kiedy  jest taki ogolony i tłusto-nastroszony.

Komentarze

  1. Mój Łatek swego czasu też miał ropnie na głowie i też było czyszczenie. Dwa dni dostawał zastrzyki. Potem umówiłam się z wetem na kastrację bo to jedyny dobry sposób na nieodnawianie się ropni, którymi zarażał się od innych kotów w czasie bójek ( Na kocich pazurach są zarazki ). Po zabiegu wszystko się uspokoiło mój kot nie włóczy się nigdzie i pilnuje domu. I nie mam więcej wydatków u weta:) Podrap kociaka za uchem:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, podrapię :)
    Haker też jest kastratem, ale poczuwa się do obrony własnego terytorium przed obcymi kotami. Zwykle wystarczało mu jeżenie się, syki i inne wrzaski, ale tym razem trafił mu się jakiś twardy zawodnik. Albo młodszy, bo Hakerstwo ma już 14 lat, jakby nie liczyć :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to jest z tymi naszymi kocurami, moj Minio tez bardzo pilnuje swojego terenu.
    Sama mialam kiedys ropnia wiem jak to boli ... A minio mial ropnia w uchu, mial to czyszczone pod narkoza, oj jaki on byl wtedy biedny jak musial z tym abazurem chodzic, a do tego drzwi na zewnatrz uparcie byly zamkniete. Potem kiedys tez chyba bil sie z jakims kotem i musialam isc z nim do weta bo od wieczora do rana lapa zrobila sie jak balonik, byl antybiotyk dopaszczowo.
    A tak patrzac na komentarze, to moje oba kocury to kastraty, a pomimo o Minio jest bardzo terytorialny i przegania wszystkie zwierzeta ktore moga mu zagrozic, lacznie z malymi psami ktore nie sa na smyczy i lisami.
    A Twoj Haker i moj Rufus to ruwiesnicy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haker na razie uspokoił się, a i ten obcy zabijaka gdzieś zniknął. Myślę, że był to przechodzący kocur.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Miło mi, że do mnie zaglądasz :) Bardzo mnie to cieszy, jak i każde kilka słów pozostawione przez Ciebie w komentarzach.
Życzę miłego dnia, pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie :)