W końcu zebrałam się w sobie i zrobiłam zdjęcia swetrom, które wydziergałam od ( wstyd się przyznać) zeszłego września, które były noszone, a jednocześnie na Raverly wciąż miały status WIP (work in progres). Wstyd.
W każdym razie swetrów jest trzy.
Pierwszy klasyczny z włóczki Julii Asselin Piccolo w ślicznym jasnym fiolecie. Włóczka z odzysku, znaczy kiedyś zrobiłam z niej sweter, który miał być noszony a leżał w szafie, bo źle rozwiązałam podkrój szyji i był za duży , a ja nie mogłam się do takiego przekonać. Szkoda mi było włóczki leżącej w szafie, więc sprułam go - wełenka zniosła to rewelacyjnie - i postanowiłam zrobić sobie klasyka. Warkocze na przemian z gładkim, dekolt w serek, zszywany z części.
No i teraz jest super. Nosi się rewelacyjnie i już nie siedzi biedactwo w szafie.
Drugi był sweter dla męża z włóczki Air Dropsa. Druty 4.5 i 5.0, robiło się szybko i przyjemnie. Też robiony w częściach, by szwy go trochę usztywniły i nie pozwoliły mu przekształcić się w bezkształtny worek. Zresztą mąż nie lubi reglanu.
Zużyłam prawie 6 motków. Sweter wyszedł lekki, ale bardzo ciepły, bo w składzie jest aż 65% alpaki. Mąż szczęśliwy.
Trzeci.
Jak tak dziergałam tego błękitnego puchatka dla męża to zachciało mi się takiego samego. Wybrałam sobie piękny kolor jasnego mchu i zrobiłam (również z 6 motków) sweter dla siebie. Nie chciałam jednak ściągaczy na dole swetra i przy rękawach więc porobiłam sobie plisy i jestem z nich bardzo zadowolona.
No, to jestem wreszcie na bieżąco z prezentacją skończonych udziergów. To co obecnie mam rozgrzebane pokażę innym razem.
W każdym razie swetrów jest trzy.
Pierwszy klasyczny z włóczki Julii Asselin Piccolo w ślicznym jasnym fiolecie. Włóczka z odzysku, znaczy kiedyś zrobiłam z niej sweter, który miał być noszony a leżał w szafie, bo źle rozwiązałam podkrój szyji i był za duży , a ja nie mogłam się do takiego przekonać. Szkoda mi było włóczki leżącej w szafie, więc sprułam go - wełenka zniosła to rewelacyjnie - i postanowiłam zrobić sobie klasyka. Warkocze na przemian z gładkim, dekolt w serek, zszywany z części.
No i teraz jest super. Nosi się rewelacyjnie i już nie siedzi biedactwo w szafie.
Drugi był sweter dla męża z włóczki Air Dropsa. Druty 4.5 i 5.0, robiło się szybko i przyjemnie. Też robiony w częściach, by szwy go trochę usztywniły i nie pozwoliły mu przekształcić się w bezkształtny worek. Zresztą mąż nie lubi reglanu.
Zużyłam prawie 6 motków. Sweter wyszedł lekki, ale bardzo ciepły, bo w składzie jest aż 65% alpaki. Mąż szczęśliwy.
Trzeci.
Jak tak dziergałam tego błękitnego puchatka dla męża to zachciało mi się takiego samego. Wybrałam sobie piękny kolor jasnego mchu i zrobiłam (również z 6 motków) sweter dla siebie. Nie chciałam jednak ściągaczy na dole swetra i przy rękawach więc porobiłam sobie plisy i jestem z nich bardzo zadowolona.
No, to jestem wreszcie na bieżąco z prezentacją skończonych udziergów. To co obecnie mam rozgrzebane pokażę innym razem.
Wszystkie bardzo ładne:) Szkoda, że tak długo czekałaś z ich pokazaniem:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jakoś nie składało się ze zrobieniem zdjęć. Pozdrawiam :)
UsuńGratuluję, wszystkie fajne i ważne sprawiają zadowolenie noszącym. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń