Chudy sypia w domu mniej więcej co drugą noc. Znaczy co drugi wieczór daje się złapać wieczorem, a co drugi w ogóle nie podchodzi do nas, a z jedzeniem czeka, aż sobie pójdziemy. Cierpliwie czekamy, aż sam dojrzeje do nocowania w domu.
Kiedy już jest w domu, to siedzi w tym pokoju co my, ładuje się na kolana, baranek, mruczanki, dreptanie i całe przedstawienie pod tytułem "Jestem pieszczochem".
Wygląda wtedy tak jak na fotce (sorry za jakość - zdjęcie z komórki)
Za to w ogrodzie, gdzie go dziś spotkałam, po nocy spędzonej na dworze, wygląda wcale nie gorzej:
Kiedy już jest w domu, to siedzi w tym pokoju co my, ładuje się na kolana, baranek, mruczanki, dreptanie i całe przedstawienie pod tytułem "Jestem pieszczochem".
Wygląda wtedy tak jak na fotce (sorry za jakość - zdjęcie z komórki)
Za to w ogrodzie, gdzie go dziś spotkałam, po nocy spędzonej na dworze, wygląda wcale nie gorzej:
Jak widzicie, nie ma już zrudziałej sierści, jest cały czarny, sierść, mimo że krótka ma solidny podszerstek - wiem, bo sprawdzałam czy mu widać skórę przy głaskaniu pod włos i nie dokopałam się do niej. Oprócz suchej karmy zaczęłam mu rano i wieczorem dawać karmę z puszki lekko podgrzaną, by miał "coś ciepłego" w brzuchu.
Poza tym w ogródku mam jesień na całego. Jako, że przez kolano nie wychodziłam do niego prawie wcale, to jesienne kolory zaskoczyły mnie i oczarowały bardziej niż zwykle, kiedy śledzę ich powstawanie. Trawa urosła i położyła się trochę, przez co ogród wydaje się być zarośniętym i "kosmatym".
Chudy..po prostu lśni :D dziękuję Wiewiórko za dobre serce :) w ogródku malowniczy październik, pękną mamy jesień :)
OdpowiedzUsuńCudnie :). Czyli i z nogą i z Chudym lepiej :).
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia, bardzo lubię taki klimat ;) Pozdrawiam Elżbieta.
OdpowiedzUsuńTwój Chudy to jakby brat mojego Bąbla:)
OdpowiedzUsuńSliczny!
Nie mart się, kot zyjący na dworze daje sobie świetnie radę!
Jemu w domu może być za ciepło....ale czy jakiemus kotu było kiedys za ciepło??;))
Di - ano Chudy lśni, ale wciąż jest dość chudy, tylko jak się napuszy to wygląda na grubszego.
OdpowiedzUsuńA październik jest śliczny, prawie jak co roku :)
abigail, Elżbieto - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńSpes - z Chudym jest ten problem, że nie jest do końca zdrowy. był strasznie zabiedzony jak się pojawił u nas w ogrodzie wiosną, dosłownie chodzący szkielet, do tego zakatarzony, ze świerzbem w uszach i chorym pyskiem. Wyleczyłam go z zaziębienia, kataru kociego, świerzbu. Z zębami wciąż ma problem, nie wiem jaki, bo nie da sobie zajrzeć. Wiem, ze nie ma jednego kła na dole, bo tyle to można zauważyć jak uchyla pyszczek.
OdpowiedzUsuńW każdym razie mimo że jest już zdrowszy i odkarmiony na tyle, że nie starczą mu wszystkie kości, to wciąż nie jest kotem w 100% zdrowym i dlatego tak nam zależy, by zaakceptował pobyty w domu, bo boję się, ze zimno mogłoby go wpędzić w taki sam stan w jakim był wiosną.
Rozpisałam się, ale to i tak krócej niż byś miała czytać całą historię Chudego ;) ale jakbyś miała ochotę, to znajdziesz ją pod etykietą "kocie opowieści" - ostatnio ją zmonopolizował niemal całkowicie :D
pozdrawiam
wiewiórko! ogród wygląda jak jesień doskonała. u nas niestety szarawo się ostatnio zrobiło przez smog, mgłę i zachmurzenie, ale nie mogę się doczekać słońca, żeby uskutecznić polowanie na kolory z aparatem.
OdpowiedzUsuńChudy pewnie zacznie przychodzić do domu chętniej, jak mu mrozek dla klapsa w dupcię, chociaż rzeczywiście dobrze by dla niego było, gdyby się przy okazji nie przeziębił. No, ale -- kota nie zmusisz ;)
I spodobał mi się Twój pomysł na chustę: prosta, szybka i efekt mi przypada do gustu. Zaczęłam mieć ochotę na bąble.
Pozdrawiam! Uściskaj kolano!
Kai - dziękuję za miłe słowa dla fotek, chusty i kolana oraz pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOch, dopiero dzisiaj przeczytałam co mi odpisałaś!
OdpowiedzUsuńJa ze swoim kotem musiałam do weterynarza jeżdzic by wyleczyc świerzb....sama to zrobiłas??
A w paszczę to lekarz takiemu nawet dzikusowi potrafi zajrzeć. Maja nawet taka "torebkę" do której wkłada sie delikwenta...pazury sa wtedy pochowane:)) Wystaje tylko łebek ...:))
Spes - ze świerzbem to u weta byłam - raz jeden udało mi się go wsadzić w przewozówkę, bo nie wiedziała co to jest. Pojechałam, bo Chudy był po kocim katarze i przeziębieniu, już wyleczony, ale zaczęło mu się sączyć z ucha, a zaocznie trudno to zdiagnozować. Wet wyczyścił mu uszy, dał krople na kark zabijające świerzb (przy okazji pchły, kleszcze i glisty) i dostałam maść przeciwświerzbową z antybiotykiem do uszu, którą mu smarowałam uszy następne dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńW czasie tej wizyty wet zaglądał mu do pyszczka i stwierdził, że wszystko jest w porządku.
Teraz Chudy nie daje się złapać, więc i wizyta u weta odpada. On jest trochę taki kloszard - dobrze mu tak jak jest i nie chce tego zmieniać.
"Mój" wet nie ma takiego sprytnego worka - najwyżej koty są owijane ręcznikiem lub kocykiem ;)
..to nie wiem co poradzić...trzeba bedzie protetyka potem szukac jak zgubi wszystkie zęby:))
OdpowiedzUsuń