Ona ciągle plącze jakieś nitki na drutach. Muszę powiedzieć, że niektóre z tych nitek nawet fajnie pachną, tak zwierzęco, ale co z tego - ona i tak nie pozwala się nimi bawić.
Pamiętam, że raz udało mi się zamordować jeden z tych kłębków, ale tylko raz - zaraz rzuciła się i mi zabrała zabawkę. A ile było krzyku o ten kawałek, szkoda gadać.
W każdym razie od kilku dni wysypuje na stół masę nitek powiązanych papierkami i się nimi bawi. Twierdzi, że wybiera włóczkę na sweter, ale ja wiem swoje. Ogląda jedną po drugiej, niektóre odkłada, niektóre przykłada sobie za uchem, a inne miętosi w palcach. Stwierdziłem, że jej pomogę, a przy okazji może też się trochę pobawię.
Spędziłem pół wieczora pomagając jej wybrać coś z tego całego bałaganu. Oglądałem, wąchałem, macałem łapą i nosem, zastanawiałem się i próbowałem uwzględnić jej zachcianki: nie za gruba, nie za cienka, nie kosmata, z prawdziwej owcy, ale może być też alpaka czy wielbłąda (ki diabeł ten"wielbłąd"?), no i żeby nie gryzła. Oszaleć można. Zwłaszcza nie rozumiem o co jej chodziło z tym gryzieniem, bo żadna z tych nitek nie miała zębów, więc jak niby mają gryźć?
W każdym razie ja ciężko pracowałem, a ona co? Ona uznała to za świetną okazję do zabawy, wyciągnęła pstrykadło i dawaj! Pstryk, pstryk! Pstryk! Jej szczęście, że nie błyskała przy okazji, bo nie pomagałbym jej ani sekundy dłużej. I tak już pod koniec zacząłem tracić cierpliwość, i byłbym sobie poszedł, żeby nie to, że ona zaraz by mówiła, że ze mnie taki słomiany ogień, że miałem niby pomagać, a sobie poszedłem.
No więc wybrałem jej wreszcie nitkę - mnie się podobała, szarutka i supełki miała na sobie jak mały baranek - ale jej się nie podobała. Mówi, że to boucle, a ona nie chce swetra z boucle i koniec.
Pamiętam, że raz udało mi się zamordować jeden z tych kłębków, ale tylko raz - zaraz rzuciła się i mi zabrała zabawkę. A ile było krzyku o ten kawałek, szkoda gadać.
W każdym razie od kilku dni wysypuje na stół masę nitek powiązanych papierkami i się nimi bawi. Twierdzi, że wybiera włóczkę na sweter, ale ja wiem swoje. Ogląda jedną po drugiej, niektóre odkłada, niektóre przykłada sobie za uchem, a inne miętosi w palcach. Stwierdziłem, że jej pomogę, a przy okazji może też się trochę pobawię.
Spędziłem pół wieczora pomagając jej wybrać coś z tego całego bałaganu. Oglądałem, wąchałem, macałem łapą i nosem, zastanawiałem się i próbowałem uwzględnić jej zachcianki: nie za gruba, nie za cienka, nie kosmata, z prawdziwej owcy, ale może być też alpaka czy wielbłąda (ki diabeł ten"wielbłąd"?), no i żeby nie gryzła. Oszaleć można. Zwłaszcza nie rozumiem o co jej chodziło z tym gryzieniem, bo żadna z tych nitek nie miała zębów, więc jak niby mają gryźć?
W każdym razie ja ciężko pracowałem, a ona co? Ona uznała to za świetną okazję do zabawy, wyciągnęła pstrykadło i dawaj! Pstryk, pstryk! Pstryk! Jej szczęście, że nie błyskała przy okazji, bo nie pomagałbym jej ani sekundy dłużej. I tak już pod koniec zacząłem tracić cierpliwość, i byłbym sobie poszedł, żeby nie to, że ona zaraz by mówiła, że ze mnie taki słomiany ogień, że miałem niby pomagać, a sobie poszedłem.
No więc wybrałem jej wreszcie nitkę - mnie się podobała, szarutka i supełki miała na sobie jak mały baranek - ale jej się nie podobała. Mówi, że to boucle, a ona nie chce swetra z boucle i koniec.
chciałabym mieć takiego pomocnika, szczególnie teraz przy komputerze ,wszystkie Hakerowe konsultacje mile widziane:D głaski :)
OdpowiedzUsuńOj, przy komputerze Haker też chętnie pomaga, a tak się stara, że wchodzi w monitor całym sobą ;) :D
UsuńGłaski zostały przyjęte z wielką przyjemnością, Haker dziękuje :)
Ja to Hakera doskonale rozumiem. Tez bym mogła się pobawić takimi próbkami wełenek, pomacać, poprzekładać, powąchać... Bo do robienia na drutach to podobnie jak on bym się nie nadawała ;-))) Dasz mu ten ulubionym który wybrał, do zabawy? ;-)
OdpowiedzUsuńJa też go rozumiem - próbki są takie wciągające! :D
UsuńNitki z próbek Haker nie dostał - może dostać inną, ale próbki nie są do zabawy ;)
pozdrawiam :)
Dzielne kocisko! Ależ się napracował :)!... :D.
OdpowiedzUsuńOwszem, pracował w pocie wąsów, a potem musiał to odsypiać ;)
UsuńMoje poprzednie koty, dwie dziewczynki nie interesowaly sie klebkami i poruszajaca sie nitka, wiedzialy ze nie wolno, chociaz czasem udawalo im sie dorwac jakis klebek i zamordowac. A moje obecne chlopaki nie znaly takich atrakcji, bo przez jakis czas nic nie dziergalam. Teraz kiedy wracam do robutek okazuje sie ze Rufus jako wielki amator lenistwa ma to w nosie, a Minio jest zainteresowany i lapy go swierzbia, ale on zna znaczenie slowa "nie wolno" albo "moje" a to dokladnie znaczy aby "przestac robic to co sie zamierza i nie wyciagac lap po cos co jest panci"
OdpowiedzUsuńmoje tez wiedzą, ze niektóre zabawki są tylko moje, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować, a nuż zmieniłam zdanie ;)
Usuń