Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2011

kilka słów od Hakera

Dzisiejszy dzień zaczął się całkiem, całkiem. Po pierwsze dziś była wyjątkowo domyślna  i otworzyła kanapę w kuchni żebym mógł się trochę pobawić. Fakt, że pokazywałem jej z dziesięć minut chyba o co mi chodzi zanim zaczaiła, ale to i tak dobrze - zwykle w ogóle nie reaguje na wskazówki. Potem było już całkiem fajnie, bo przyniosła sznurek na sznurku - świetna zabawka - i przynajmniej było na co polować.  Ogólnie w domu zaczyna być znowu fajnie. Co prawda ten bezzębny Przybłęda, którego ona nazywa Chudy, dalej jest i, co gorsza, próbuje zajmować coraz lepsze miejscówki, ale za to dostajemy o wiele częściej mielone  mięso. Zaczynam podejrzewać, że Przybłęda dostaje najwięcej, ale co tam, grunt, że prawie co dziennie dostajemy coś ekstra. Najgorsze było wtedy, jak zaczął ładować się na łóżko w sypialni. Właził tam wieczorem, na MOJE miejsce w jej nogach, a ona nic! Z oburzenia spałem dwie noce z Młodym, ale u niego to nie to samo. Bibi też się dostało od Przybłędy - władowa

sweter Październik - skończony

Powinnam dodać do tyłułu wpisu dopisek "już dawno". Skończyłam go jakieś półtora miesiąca temu, w połowie listopada, ale jakoś nie miał szczęścia do zdjęć. W końcu wyniosłam go na balkon i cyknęłam mu dwie foty na wieszaku (Październik cierpi na brak modela). Fotki nie są powalające, sweter zwisa nieco smętnie z wieszaka, ale za to nareszcie doskonale widać grę kolorów włóczki. Włóczka Zitron Trekking Color (XXL), kolor nr 450, druty 3.0 ściągacze i 3,75 reszta. wyszły mi na niego prawie całe 400 gram.    Sweter podoba się właścicielowi i jest często noszony :)

Candy u Pimposhki i robótkowy raport

Pimposhka organizuje Pimposhkowe Urodzinowe Candy . Jak widać, do wygrania dwie prześliczne wełenki. Losowanie odbędzie się 14 stycznia 2012. Oczywiście ustawiłam się w kolejkę, a nuż tym razem dopisze mi szczęście :) ~~~~~~ Klasyk się dzierga. Wczoraj skończyłam plecy i nabrałam oczka na przód. Zakładałam, że sweter będzie miał 63  cm długości, ale musiałam zmodyfikować go nieco. Po zrobieniu 27 cm całości okazało się, że pozostały kłębek waży 46 gram, więc nie starczy na tak długi tył. Po przemyśleniu  zdecydowałam się zrobić sweter o 5 cm krótszy i w ten sposób spokojnie starczyło na całe plecy, a nawet zostało 5 gram. Co prawda plecy wymagają najwięcej włóczki, ale wolałam nie ryzykować, że pod sam koniec zabraknie mi włóczki na rękawy, a do tego modelu swetra raczej nie pasuje długość 3/4. Bardzo fajnie mi się dzierga z bfl'u, mimo, że nitka jest cienka i robią na drutach 3,5, to robótka nie jest lekka jak piórko, ma taki przyjemny ciężar własny i jest lejąca się

czapka jak włoska kapusta

Od lat nie nosiłam czapek. Nie lubiłam ich, robiły dziwne rzeczy z moimi włosami, więc preferowałam kaptury. Jednak w tym roku zobaczyłam czapkę i nagle chciałam ją mieć. To czapka-ślimak, bardzo popularna w tym roku. Jako, że właśnie przyszła pocztą piękna szmaragdowa malabrigo Rios, wydłubałam sobie czapkę i dłuuuugi szalik. Czapkę zrobiłam z melanżowej - przypomina mi teraz główkę włoskiej kapusty ;) - poszło 60gram, a szalik z gładkiej i dałam na końcach melanżową. Czapka jest dość długa by nosić ją z wywiniętym brzegiem - wtedy jest cieplej w uszy. Szalik zrobiłam wzorem: dwa rzędy prawych, dwa rzędy lewych, by pasował do czapki. Ma 13 cm szerokości i 210 długości. Druty 5.5mm. Potem rozkręciłam się czapkowo i zrobiłam jeszcze cztery inne, dwa ślimakowe, jedną z pomponem patentowym i jedną męską typu beanie. Zdjęć nie mam bo wszystkie poszły w świat jak tylko spadły z drutów.

sweter Klasyk - początek

Przełamałam się i praca nad swetrem z bfl'u ruszyła pełną parą. Przemyślałam dokładnie problem i doszłam do wniosku, że muszę opanować wrodzone skąpstwo włóczkowe w dziedzinie próbek i zrobić dużą próbkę, bo jak jeszcze kilka razy zacznę robótkę i spruję, to nawet ten świetny bfl nie wytrzyma. Nabrałam 40 oczek, zrobiłam część ściągaczem, a resztę docelowym wzorem. Próbkę zamknęłam, uprałam i zblokowałam. Po tych zabiegach wyglądała tak: Pomierzyłam ją i obliczyłam porządnie ile potrzebuję oczek w swetrze. Sweterek będzie miał, jak widać z próbki, klasyczny wzór z warkoczy, dekolt w szpic - czysta klasyka i stąd nazwa "Klasyk". Zdjęcie jest troszkę ciemne i niezbyt dobrze widać na nim jak ładnie układają się delikatne  tony błękitu - to będzie śliczny sweter, już go lubię, choć dopiero istnieje w formie małej poczwarki: Zdecydowałam się robić go w częściach, zszywany, ze względu na wzór i na to, że szwy w pewnym stopniu wzmocnią wyrób na ramionach. Jeśli byłby r

bfl'owe dylematy

Mam problem z cudnym jeansowym bfl'em od Mirabelki . Pamiętacie go? Zaczynałam już kilka razy, ale wciąż coś mi nie wychodzi. Wełna jest dość cienka, zrobiłam próbkę na drutach 3.5. Rozliczyłam raglan od góry według rozliczeń Pimposhki , zaczęłam, ale wyszedł mi zdecydowanie za szeroki dekolt. Sprułam.Zmieniłam koncepcję na sweter zszywany z części, nabrałam oczka, zaczęłam ściągacz, ale mimo robienia na drutach o pół numeru mniejszych całość była znowu zbyt szeroka. Sprułam. Coś jest nie tak z moimi rozliczeniami. Zdaje mi się, ze powinnam zrobić porządną próbkę, nie małą tylko całkiem sporą, zwłaszcza, że chcę użyć warkoczy. Ehh... prawda jest taka, że nie lubię robić próbek - wydają mi się one strata czasu i włóczki, choć tak na prawdę wiem,że tak nie jest. Wszystko przez to, że lubię mieć wszystko szybko, prawie natychmiast, a produkcja próbek spowalnia cały proces. Chociaz z drugiej strony patrząc, jakbym zrobiła ją na początku to teraz miałabym już spory kawałek dobrze

Głos z Kanapy i kilka słów o Chudym

Już było całkiem fajnie, już widziałam siebie biegającą swobodnie w czasie przedświątecznych zakupów po sklepach i po domu, już miało być tak dobrze. Miało, ale nie jest. Nie jest, bo tydzień temu poślizgnęłam się na własnych domowych schodach i wykonałam prześliczny siad płotkarski zostawiając za sobą dopiero co wyleczoną nogę. W nodze chrupnęło, no i oczywiście zabolało tak, że przez moment sądziłam, że ją sobie urwałam :D Na szczęście została na miejscu i nie zrobiłam jej większej krzywdy tyle, że jeśli chodzi o jej ruchomość to cofnęłam się gdzieś o 2-3 tygodnie rehabilitacyjne.Więc zaczynam od nowa. Poza tym Chudy mieszka z nami w domu. Większość dni i nocy przesypia, czasem przychodzi się pogłaskać. Je teraz mniej, ale zawsze pojawia się w kuchni jak mam mielone mięso. I uwielbia szynkę w plastrach, najchętniej konserwową. Zwykle okupuje miejscówkę w dużym pokoju na kanapie lub krześle, ale jak przyjechała moja mama to przekitował trzy dni na półce w naszej garderobie. Nosiła

kawowe przyjemności

Wstąpiłam dziś do Starbucks'a.  Zamówiłam tall cappucino, a ze słodkości skusiło mnie ciemnobrązowe, prawie czarne w przekroju, brownie ekspresso. Cappucino jak cappucino - dobre, z mleczną pianą i gałką muskatołową - pyszne, ale nie powalające. Powiedzmy, że takie jak zwykle. Za to brownie było przepyszne - głęboko czekoladowe, z chrupiącym wierzchem i miękkim środkiem, z każdym kęsem zostawiające zdecydowane kawowe nuty. Pasowało do łagodnego cappucino wprost idealnie. Lubię Starbucks ;)

w roli głównej: Chudy vel Houdini

Chudy vel Houdini Pamiętacie może, jak pisałam ponad dwa tygodnie temu, że Chudy dostał kartonowy domek w ogrodzie i zaczął w nim sypiać. Kiedy po kilku dniach temperatura spadła zdecydowanie zrobiliśmy mu nowy dom, ze styropianu, zabezpieczony grubo folią wodoszczalną. Jako, że był większy od kartonowego musiałam przełożyć część drewna by zmieścił się na starym miejscu. Uszarpałam się z tym, przywiozłam w taczce kostkę brukową co została z naprawy podjazdu, ułożyłam "fundament", ustabilizowałam budę by się nie ruszała przy wchodzeniu, wyścieliłam nowe lokum zaakceptowanymi wyściółkami z kartonowego domku, żeby mu tak samo pachniało. Jeszcze miska z karmą i druga z wodą, by nie musiał chodzić do oczka sąsiadów. Gotowe. Jak można się spodziewać Chudy zachował się wprost odwrotnie proporcjonalnie do ilości moich wysiłków - olał nowy dom kompletnie i ostentacyjnie przeniósł się pod betonowe schody. Kitował tam trzy noce, aż pękłam i oddałam mu karton. Chudy łaskawie przen

Siedem dni upierdliwca

/obrazek znaleziony gdzieś w sieci, nie pamiętam gdzie./ Właśnie tak wyglądam ostatnio, albo raczej nie wyglądam, bo mnie prawie  nie widać zza stosu chusteczek. Katar mnie dopadł i, leczony czy nie, ma zamiar utrzymać się na mnie swoje siedem dni. Ehh... upierdliwiec jeden...

Ciasta z dynią hokkaido

Zafascynowana relacjami Bei z dyniowych farm opisanych we wpisie Festiwal Dyni 2011 bezskutecznie poszukiwałam którejkolwiek z opisanych przez nią dyń. Niestety, kiedy pytałam sprzedawców o nazwę odmiany sprzedawanej dyni słyszałam "No, dynia." lub "Najlepsza!". Sytuacja powtarzała się, aż któregoś pięknego dnia trafiłam na dynię odmiany Hokkaido i oczywiście natychmiast ją kupiłam. Dynia nie była duża, wielkości główki kapusty, i po pokazowym odleżeniu się na parapecie okiennym w charakterze ozdoby została przeznaczona na produkcję ciast. Zrobiłam dwa różne, jedno z surową dynią, a drugie z pieczoną. Oba pyszne, co niewątpliwie jest zaletą dyni hokkaido. Pierwsze jesienne, wilgotne, aromatyczne, rozgrzewające przyprawami ze zdecydowanie wyczuwalną nuta dyni. Drugie lekkie, troszkę piaskowe i delikatne w smaku, o ślicznej żółtej barwie, idealne do kawy lub herbaty. Przedstawiam oba: Dyniowa wiewiórka składniki: 4 jajka 175 g cukru trzcinowego 175 ml

szalik Wielokropek skończony

Kolejny prezent gwiazdkowy skończony - szalik Wielokropek, a raczej Wiele Kropek ;) Tym razem jest dwustronny, w dwóch kolorach, ozdobiony kropkami z pojedynczych oczek przetykanych na zasadzie żakardu. Powstał z włóczki Regia Silk (55% Merino, 25% Nylon, 20% Jedwab)- miękkiej i przyjemnej dla skóry - na drutach 3.0mm, z dwóch kolorów: szarostalowego i stonowanego granatowego. Zużyłam 80 gram, szalik ma długość 90 cm a szerokość 15cm.   edycja - jak to jest zrobione? Jako, że kilka osób spytało się mnie o sposób jakim zrobiony jest ten szalik, postanowiłam dodać tu krótki opis. Nie jest on profesjonalny, ale mam nadzieję, że będzie pomocny. Szalik robiłam go na bazie ściągacza, który w domu określany był jako “ściągacz z dziurą w środku”. Robi się go tak: Pracujemy z dwoma kłębkami na raz. Nabieramy oczka kolorem nr1 i pierwszy rząd przerabiamy pojedynczym ściągaczem. W następnym rzędzie dołączamy kolor nr 2 i przerabiamy oczka naprzemiennie: prawe k

złamany drut, baktus, Chudy i jesień

Wczoraj wieczorem złamałam drut przy dzierganiu Października. Pech. Oczka połapałam, drut zaślepiłam zatyczkami, ale na razie sweter poszedł w odstawkę, bo nie mam drugich takich drutów. Będę dziś zamawiać i zastanawiam się, czy nie zdecydować się na metalowe, skoro akrylowy pękł mi w ręku. Tak więc sweter leży odłogiem, ale baktusa skończyłam już kilka dni temu - na tyle dawno, że w międzyczasie wydłubałam następny szalik, który od wczoraj schnie i się blokuje - więc mogę Wam pokazać zdjęcia. Wyszedł kolorowy i wesoły. Włóczka po upraniu zmiękła i zrobiła się przyjemna w dotyku. Myślę, ze będzie się dobrze nosił. Robiłam na drutach 3.0mm, zużyłam 80 gram, a baktus ma wymiary 128cmx32cm - jest akurat. W ogrodzie jesień. Chudy od ostatniego pobytu w  domu, ponad dwa tygodnie temu, nie przekracza naszego progu. Ba! nie pozwala do siebie podejść bliżej, niż na pół metra. Mąż ma czasem farta i uda mu się go pogłaskać przy jedzeniu, ale ja mam całkiem przechlapane (pewnie za  to ł

Candy fioletowo-zielone u Miriel

Bardzo lubię ładne rzeczy, a Wy? Lubicie kwiaty origami, słodkie kokardki i gwiazdki szczęścia? Koraliki? Jeśli tak, to macie szansę wygrać te cuda u Miriel, na jej blogu Ame to umi . Mnie szalenie podobają się te papierowe irysy, i inne cudeńka, które wyszły spod jej ręki, więc ustawiłam się w kolejkę do losowania, chociaz znając mojego pecha w e wszelkich candy, pewnie ich nie wygram. Ale może Wy wygracie? Zapraszam więc na Candy fioletowo-zielone u Miriel.

Głos z Kanapy - co lekarze powiedzieli

Tak, dalej przesiaduję na kanapie. Może już nie tak dużo, bo przejęłam obowiązki domowe, ale niemniej wciąż spędzam na niej sporo czasu. I samochodem już jeżdżę, o! I zakupy zrobię - wprawdzie zajmuje mi to dwa razy więcej czasu, ale za to mogę dokładnie obejrzeć co leży na półkach ;) Niemniej jednak na wizycie kontrolnej u ortopedy pan doktór nie był zadowolony z mojej nogi. Z jakiś powodów staw jest zbyt usztywniony, a właściwie nie staw tylko mięsień czterogłowy uda szwankuje. Kazał więcej ćwiczyć, szczególnie na stacjonarnym rowerze i chodzić na basen. Rower kupiliśmy (ehhh...cóż zrobić), a basen znalazłam sobie kawałek od domu - świeżutko otworzony, prywatny basen, średniej wielkości, ale ja nie potrzebuję olimpijskiego, za to ma masaż dyszami podwodnymi i bardzo kameralną atmosferę. Co najważniejsze jadę tam 3 minuty samochodem. Za to pani doktór od rehabilitacji kazała zrobić usg kolana, bo nie podobało się jej, że jest wciąż cieplejsze i chciała wiedzieć co jest w środku.

Cat Week 2011

PETA ogłosiła bieżący tydzień Tygodniem Kota 2011, w związku z tym wiewiórka i mieszkające z nią Koty składają wszystkim odwiedzającym i ich Kotom wszystkiego najlepszego! Delphi vel Bibeńka Haker vel Strachajło Chudy vel Dr Jekyll & Mr Hyde

chusta Dusty Pink skończona

Nareszcie mam swoje cudo. Skończyłam chustę z pimposhkowej bfl, "cienizny" i jestem nią zachwycona. Raczej powinnam napisać "nimi zachwycona"? Po pierwsze zachwycająca jest chusta, miękka, leciutka (dokładnie 94 gramy), a przy tym ciepła. Po drugie zachwycona jestem wełną bfl, która wcale, a wcale nie gryzie, świetnie się z niej dzierga, ma delikatny połysk, który sprawia, ze zaczyna się ją podejrzewać o dodatek jedwabiu. A wreszcie - chociaż ten zachwyt jest najmocniejszy - nie mogę się nacieszyć prześlicznymi kolorami, które wyszły spod ręki Pimposhki . Są ustawione w gamie perfekcyjnie, świetnie pasują jeden do drugiego, jak zmieniałam nitkę to łapałam się na tym, ze nie widziałam początkowo różnicy w kolorze. Do tego całe motki są bardzo równo ufarbowane, żadnych przebarwień koloru czy odbarwień, żadnego "melanżu", po prostu ideał :D Zdjęcia oddają kolor prawie idealnie.      Robiłam na drutach 3.75mm, ściegiem pończoszniczym, tyl

Chudy i jesienny ogród

Chudy sypia w domu mniej więcej co drugą noc. Znaczy co drugi wieczór daje się złapać wieczorem, a co drugi w ogóle nie podchodzi do nas, a z jedzeniem czeka, aż sobie pójdziemy. Cierpliwie czekamy, aż sam dojrzeje do nocowania w domu. Kiedy już jest w domu, to siedzi w tym pokoju co my, ładuje się na kolana, baranek, mruczanki, dreptanie i całe przedstawienie pod tytułem "Jestem pieszczochem". Wygląda wtedy tak jak na fotce (sorry za jakość - zdjęcie z komórki) Za to w ogrodzie, gdzie go dziś spotkałam, po nocy spędzonej na dworze, wygląda wcale nie gorzej:   Jak widzicie, nie ma już zrudziałej sierści, jest cały czarny, sierść, mimo że krótka ma solidny podszerstek - wiem, bo sprawdzałam czy mu widać skórę przy głaskaniu pod włos i nie dokopałam się do niej. Oprócz suchej karmy zaczęłam mu rano i wieczorem dawać karmę z puszki lekko podgrzaną, by miał "coś ciepłego" w brzuchu. Poza tym w ogródku mam jesień na całego. Jako, że przez kolano nie wychodz